Jest to na dodatek niebezpieczny rodzaj braku rozumu, gdyż taki stan umysłu pomaga Jarosławowi Kaczyńskiemu w zaprowadzenie opresyjnej dyktatury. Której nie pierwszym, ale najbardziej szokującym znakiem jest „lex Tusk”. Coś, na co nie poważyłby się nikt w Europie, nawet Viktor Orban, w końcu idol prezesa PiS.
Jeśli kogoś nie oburza „lex Tusk”, bo z jakichś powodów Donalda Tuska nie lubi lub go nienawidzi, to sorry, ale ze swoją świadomością i poziomem etyki nie mieści się w demokratycznej społeczności pierwszej połowy XXI wieku. Podobnie jak ci, którzy za tą ustawą podnieśli ręce, wliczając w to Andrzeja Dudę. Nazywać ich politykami to tak, jakby nazywać politykami członków rosyjskiej Dumy, którzy na polecenie Putina „przegłosują” najgorsze draństwo.
„Lex Tusk”, czyli wypisanie z demokracji
Za ostro, histerycznie, niesprawiedliwie? Nie, to ostatni moment, żeby nazwać rzeczy po imieniu, bez owijania w bawełnę. Jak ktoś głosuje za ustawą, wiedząc, że łamie ona kilkanaście artykułów konstytucji, prawne normy i zwykłą przyzwoitość, to z demokracji i cywilizowanego świata Zachodu się wypisuje. Koniec, kropka.
Nie ma tu czegoś pośredniego, szarej strefy, częściowej demokracji. Z demokracją jest jak z ciążą, nie można być w niej częściowo. Albo się jest, albo nie. Po „lex Tusk” demokracji u nas nie ma.
A jeśli ktoś sądzi, że na „lex Tusk” się skończy (a takich pewnie jest niemało), gdyż to wprawdzie nieładna, ale tylko przedwyborcza zagrywkaJarosława Kaczyńskiego, to jest…, no, skrajnie naiwny. Bo kiedy PiS wygra wybory, ten i inne „lexy” szybko rozciągnie na każdego, kto będzie protestował, miał odmienne zdanie od władzy lub zwyczajnie czymkolwiek jej podpadnie, w tym nawet jakiemuś działaczowi gminnego szczebla.
Taka jest bowiem żelazna logika autorytarnej spirali, po której od 2015 roku zsuwa się Kaczyński. Pragnął Budapesztu w Warszawie, ale tak się rozpędził, że dojeżdża do Ankary. Gdzieś na horyzoncie majaczy Teheran…
Gdzie się zatrzyma? To tylko od nas zależy. Musimy sobie jasno odpowiedzieć, czy chcemy żyć jak na Białorusi, czy jednak jak w Niemczech, Szwecji czy Holandii.
Jakiej Polski chcemy dla siebie, naszych dzieci i wnuków.
Kiedy sobie odpowiemy, będziemy też wiedzieć, co robić. Tak, to jest czas próby, pierwszy taki od 1989.
Izraelczycy pokazali, że można demokrację i wolność ocalić.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.