Lewica chce podwyżek dla budżetówki
Posłanka zaprosiła też na piątkowy „Marsz Gniewu” w Warszawie, w którym pracownicy sfery budżetowej z całego kraju pójdą pod kancelarię premiera Morawieckiego.
– Pracownicy budżetówki to pracownicy poczty, ochrony zdrowia, czy edukacji – mówiła „O!Polskiej” posłanka Marcelina Zawisza. – A jeśli mówimy o ochronie zdrowia, to ogromna grupa pracowników niemedycznych, także salowe, sanitariusze, a kiedy mówimy o pracownikach oświaty, to mówimy także o pracownikach innych niż nauczyciele. Państwo powinno być takim pracodawcą, że ludzie garną się do tej pracy, żeby pracować dla państwa, a dzieje się odwrotnie. A pozostają na tych miejscach pracy tylko ci, którzy maja do tego powołanie. Niestety, powołaniem nikt się nie naje, więc mamy wakaty nauczycielskie, bo nauczyciele uciekają do korporacji, gdzie zarobią dwa, trzy razy więcej. Dzięki czemu mogą zapewnić sobie byt i swojej rodzinie. To jest niezrozumiałe, że państwo godzi się na taki stan rzeczy, nie podnosząc wynagrodzenia pracownikom poczty, ochrony zdrowia, edukacji.
Marsz Gniewu
Do udziału w „Marszu Gniewu na Kancelarię Prezesa Rady Ministrów” w piątek, 15 września, zachęcał podczas konferencji Wojciech Rajchel, przewodniczący opolskiego OPZZ, kandydat do Sejmu opolskiej Lewicy. Demonstranci pójdą pod hasłem „Bez nas państwo nie istnieje”, pod którym podpisuje się też Lewica. Związkowcy domagają się 20- procentowej podwyżki jeszcze w tym roku i 24-procentowej podwyżki w 2024 r.
– Naciskamy na to, żeby dynamika wzrostu w administracji państwowej, jak i samorządowej była taka sama – zaznaczył Wojciech Rajchel. – Teraz jest tak, jak dostaje sfera państwowa, to nie dostaje samorządowa, więc pracownicy samorządowi utrzymywani są przez wójtów, burmistrzów i prezydentów. To celowe nakładanie na samorząd obowiązków. Mamy świadomość tego wszystkiego, dlatego organizujemy „Marsz gniewu”. Z nami na marsz jadą pracownicy DPS, Poczty Polskiej, ZUS-u, policji i pracownicy samorządów.
Posłanka Zawisza podkreśliła, że dlatego konieczne są systemowe regulacje, a nie jednorazowe dodatki przed wyborami.
Są rozwiązania systemowe
– Składaliśmy wielokrotnie poprawkę do budżetu, podwyższającą wynagrodzenia pracowników budżetówki o 20 procent – stwierdziła. – Mamy też rozwiązania systemowe, chodzi o to, żeby pracownicy budżetówki na starcie mogli zarabiać minimalnie 130 procent minimalnej. Powinni też mieć dwukrotną rewaloryzację pensji w ciągu roku, o wskaźnik inflacyjny.
– Chodzi nam też o to, aby firmy nie uciekały się do outsourcingu (powierzanie zadań firmom zewnętrznym, np. księgowości, czy sprzątania – red.) omijając prawo pracy, bo cierpimy na tym wszyscy – dodała Marcelina Zawisza.
Jerzy Przystajko, farmaceuta i Kamila Jarosińska, nauczycielka, także kandydaci opolskiej Lewicy do Sejmu, podkreślili natomiast, że godna płaca to poczucie bezpieczeństwa, niezależności i wolności.
– To też warunek, że pracownik nie będzie czuł wstydu za pracę, którą wykonuje – tłumaczyła Jarosińska. – Władza oszczędza na swoich pracownikach, a przez to obywatele przestają mieć zaufanie do usług publicznych. Kryzys widać teraz w edukacji, kiedy już teraz na Opolszczyźnie jest 800 wakatów nauczycieli, a w całej Polsce 20 tysięcy.
Czytaj także: Szymon Ogłaza i Marcin Oszańca: Mamy za mało ekspresówek