niedziela, 22 czerwca, 2025
  • Redakcja
  • Newsletter
  • Kontakt
  • Gazetki promocyjne
  • Regulamin
  • Ochrona danych
Opolska360
  • Newsletter
  • Opole
  • Region
  • Sport
  • Tylko u nas
  • Biznes
  • Nauka
  • Dobra Energia
  • Razem dla Środowiska
Brak wyników
Pokaż wszystkie wyniki
Opolska360
  • Newsletter
  • Opole
  • Region
  • Sport
  • Tylko u nas
  • Biznes
  • Nauka
  • Dobra Energia
  • Razem dla Środowiska
Brak wyników
Pokaż wszystkie wyniki
Opolska360
Brak wyników
Pokaż wszystkie wyniki

Home Tylko u nas

Leszek Dawid, reżyser z Kluczborka: Pociąga mnie tajemnica

- Chcę aby bohater był intrygujący, interesujący. A też często okazuje się tragiczny - mówi reżyser Leszek Dawid z Kluczborka w rozmowie o tym, jak to jest zajmować się jednym filmem przez siedem lat, mierzyć się z fenomenem rapera Magika czy też kręcić serial na podstawie prozy Jakuba Żulczyka.

Łukasz Baliński Łukasz Baliński
2024-02-18
w Najważniejsze, Region, Tylko u nas
Leszek Dawid

Reżyser Leszek Dawid - fot. Maciej Jankowski

Leszek Dawid – rozmowa

Łukasz Baliński: Skąd w ogóle film u pana?

Leszek Dawid: – Trudno powiedzieć, bo ciężko jest prześledzić ten moment w którym coś się rodzi. Może to było wtedy, kiedy we wrocławskim kinie zobaczyłem „Koyaanisqatsi”. Zrozumiałem wtedy, że film ma ogromną moc. A może to był ten moment, w którym dostałem od ojca aparat FED 3 i zacząłem obserwować świat poprzez ten wizjer lustrzanki. I dotarło do mnie, że mogę tę rzeczywistość jakoś interpretować. A może to były zupełnie inne, niezauważalne rzeczy. One się nakładały na moją potrzebę opowiadania historii to, że jakoś tak po prostu ciągnęło mnie w stronę opowiadania historii. Pewne jest jedno, że fotografia była na początku. A potem przyszła potrzeba ożywienia tych obrazów.

Zastanawiające to jest o tyle, że maturę zdawał pan w technikum mechanicznym. A potem uczył angielskiego w kluczborskim ogólniaku, więc trochę się „nie zanosiło”…

– Zupełnie dojrzała decyzja, że chcę się tym zajmować, zapadła dopiero w trakcie studiów w szkole filmowej. Natomiast wcześniej robiłem jakieś amatorskie rzeczy z moimi znajomymi. Nie przygotowywałem „teczki” pod egzaminy, tylko po prostu świetnie się bawiliśmy, kręcąc różne historie, montując je, itd. Aż przyszedł taki moment, kiedy miałem 27 lat i musiałem sobie samemu odpowiedzieć na pytanie: czy aby jednak nie spróbować z tym filmem na poważniej, bo czułem, że w kontekście wieku to właściwie ostatnia szansa. No i postanowiłem tak zrobić, choćby po to, żeby już o tym zapomnieć, nie mieć nigdy do siebie pretensji, że nie spróbowałem. Pojechałem na egzaminy do szkoły filmowej… i tak z etapu na etap przechodziłem dalej. Byłem jednak coraz bardziej przerażony, zamiast szczęśliwy, że oto zbliżam się do tej grupy wybrańców. Zacząłem się zastanawiać „Boże, co będzie jeśli rzeczywiście się dostanę”.

Co pana tak przerażało?

– Kompletna zmiana. Miałem te 27 lat i klarowną perspektywę życiową. Pracowałem jako nauczyciel angielskiego. Byłem mocno osadzony w Kluczborku i myślałem, że tam już zostanę. A tu się zanosiło na kolejne studia i to też trzeba znać charakter „filmówki”. To są bardzo absorbujące zajęcia w godz. 9-21. A poza nimi jest jeszcze masa rzeczy do zrobienia. Między innymi scenariusze do napisania, dzieła do przeanalizowania itd. Niesamowicie angażująca forma nauki, a z czegoś trzeba się jeszcze utrzymać.

Leszek Dawid
Leszek Dawid – fot. Maciej Knapa

Musiałem się jakoś przestawić, porzucić wszystko z czym właściwie czułem się komfortowo. Bo wiedziałem już co robię, jak robię i po co to robię… żeby wybrać się w nieznane. Przez pierwsze dwa lata studiów na filmówce wracałem do Kluczborka na weekendy, żeby uczyć języka angielskiego. I tym samym zarabiać na utrzymanie. Choć też wspomagali mnie brat i ojciec. Tak że to nie była taka prosta decyzja. Jak już się dostałem, to bardzo poważnie rozważałem opcję czy nie być tym pierwszym zapewne, który dostawszy się na filmówkę nie skorzystał z danej mu szansy. Jednak ciekawość nowej drogi zwyciężyła.

W Kluczborku lubił pan mieszkać i lubił tam wracać. Nic się nie zmieniło?

– Tak. Byłem tam całkiem niedawno i wciąż robię to z przyjemnością. Ja lubię miasta, które można przejść piechotą z jednego końca na drugi. Wtedy ma się poczucie panowania nad przestrzenią. Znasz właściwie połowę populacji. Dorastałeś z tymi ludźmi i coś cię z nimi łączy, bo razem przeżyliście niejedną przygodę. Te rzeczy są nie do powtórzenia w dojrzałym życiu. Oczywiście potem spotyka się innych ludzi, zawiązuje się nowe znajomości i przyjaźnie. Ale te mają już trochę inny charakter. Aczkolwiek nie łudzę się, że wyjeżdżając z Kluczborka zachowałem to wszystko w nienaruszonym stanie. Bo oczywiście tak nie jest. Natomiast mam jakiś duży sentyment do tego miasta i do tych relacji, które w jakimś stopniu wciąż funkcjonują.

Nie myślał pan o tym żeby zrobić w Kluczborku jakiś film? Jak np. Łukasz Grzegorzek, który w rodzinnej Nysie osadził „Moje wspaniałe życie”.

– Myślałem. Właściwie zaraz po studiach zrobiłem film dyplomowy o chłopaku, który wyjeżdża z małego miasta, pt. „Moje miejsce”. To był taka 30-minutowa produkcja, którą kończyłem szkołę filmową w Łodzi. I na bazie tego doświadczenia chciałem rozbudować to do trochę większej historii, która częściowo działaby się właśnie w Kluczborku. Życie jednak potoczyło się tak, że ten projekt został gdzieś w tyle. Mam nadzieję, że znajdzie się czas by do niego wrócić. Choć siłą rzeczy trzeba by było spojrzeć na niego inaczej. Jest w Kluczborku potencjał. Zarówno w obrazie, jak i energii. Ta energia uruchamia się oczywiście we mnie ze względu na wspomnienia. Mimo to jestem spokojny, że udałoby się ją przenieść na ekran dzięki dobrej historii. Trzeba więc pochylić się nad historią.

A propos: jak wygląda u pana kwestia inspiracji, szukania pomysłów?

– Bardzo różnie. Czasem coś czytam i dostrzegam historię, która niesie z sobą jakiś ciekawy temat. Czasami ktoś coś opowie. A czasami zobaczę jakiś obraz lub wydarzenia, które są punktem wyjścia. I te pomysły wędrują w różne strony. Oczywiście jest jakieś rozróżnienie między tym czy to jest dokument czy fabuła. Na ile służy mi to jako inspiracja, a na ile idę za tym czymś jeden do jednego. To wszystko chyba po prostu wywodzi się z obcowania ze światem. Doświadcza się w rzeczywistości bardzo różnych rzeczy czy to bezpośrednio czy pośrednio, wynikających z własnych przeżyć, spotkań albo z czyiś opowieści, które człowiek próbuje przełożyć potem na historię filmową. Na pewno nie jest tak, że siadam przy biurku i myślę: „Dobra, to teraz wymyślę o czym będę robił film. I mam na to dzisiaj trzy godziny”. Wtedy to by było odrabianie zadania domowego. Ja idę za impulsem, intuicją. Słucham jej bardzo uważnie.

Swoją drogą nie bierze się pan za łatwe rzeczy. Historie z „Jesteś Bogiem” czy „Broad Peak” to dość kontrowersyjne tematy.

– Raczej nie szukam na siłę trudnej historii. Szukam bohatera i to jest coś, co jest spójne z rzeczami za które się zabieram. Chcę aby bohater był intrygujący, interesujący. A też często okazuje się tragiczny. Pociąga mnie tajemnica. Dlatego w tych dwóch wspomnianych przez pana produkcjach jej rozmiar jest na tyle duży i jest na tyle intrygująca, że chce się za nią iść. Inspirują mnie ludzie niejednoznaczni. Lubię filmy i opowieści w których to bohater jest na pierwszym planie. Także w serialach, które kręcę. Mimo tego, że mają one charakter wielowątkowy, to często staram się znaleźć jedną, główną postać. I to na niej tę opowieść opieram. Po to, żeby mieć swoistego rodzaju przewodnika po tym świecie.

Leszek Dawid
Leszek Dawid na zdjęciu z m.in. z pochodzącym ze Strzelec Opolskich aktorem – Arkadiuszem Jakubikiem. Na planie serialu „Informacja zwrotna” – fot. Maciej Jankowski

Wiem skądinąd, że nie załapał się pan na fenomen Paktofoniki, czyli zespołu o którym jest film „Jesteś Bogiem”. To ułatwiało czy utrudniało zadanie?

– To jest rzecz, która była dla mnie nowa. Ale w tym upatruję jakiś walor. Najpierw przeczytałem scenariusz o zespole, który napisał Maciej Pisuk. To był taki punkt wyjścia i wzruszyła mnie historia Magika. To czy był on raperem czy robiłby cokolwiek innego, to nie było najważniejsze. Najistotniejszy był jakiś rodzaj jego samotności, takiego zmagania z życiem, które ze mną rezonowało. Siłą rzeczy – ponieważ ta historia jest tak mocno związana z rapem, osadzona w tym środowisku – zacząłem zapoznawać się z tym środowiskiem. A więc uczyć się, odkrywać i byłem zachwycony.

To był taki czas, powiedziałbym bardzo intensywnego wnikania w świat. Wcześniej go nie znałem. Pomogło mi to, że wcześniej zrobiłem parę dokumentów. A z tym wiąże się ciekawość opisywanych światów. Oczywiście był jakiś stres związany z tym, jak przyjmą to ludzie dla których Magik i Paktofonika to absolutne legendy. Realizując film, nie pozostało nic innego jak zrobić to z pełnym zaangażowaniem. To znaczy najlepiej jak się umie. I liczyć, że dla widzów to też będzie wtedy ważne.

I jak przyjęli to ci, którzy współtworzyli z nim Paktofonikę, czyli Rahim i Fokus?

– Oni bardzo dobrze. Gorzej członkowie składu Kaliber 44 w którym Magik zaczynał… Maciej Pisuk pisząc scenariusz postawił jednak na historię założenia Paktofoniki, wydania albumu. Dlatego też to była taka oś dramaturgiczna, więc siłą rzeczy, to nie była biografia Magika. Zatem nie wszystko co zrobił musiało się w tej historii znaleźć. Ten film zaczyna się w momencie, w którym Magik kłóci z chłopakami z Kaliber 44. I odchodzi. W związku z tym skupiamy się na Paktofonice. Są oczywiście ludzie, którzy uważają, że to co Magik zrobił wcześniej, było „naj” pod każdym względem. Siłą rzeczy więc oni byli rozczarowani i oburzeni. Zawsze trzeba dokonywać jakiś wyborów. A potem za nimi konsekwentnie podążać.

Długo rozmawialiśmy z Rahimem i Fokusem. Również na różne sposoby konsultowaliśmy scenariusz. Potem oni nie wtrącali się w realizację w ogóle. Powiedzieli, że wrócą, jak już film będzie zmontowany. I wtedy zrobią do tego muzykę. Pojechałem go im pokazać. Siedzieliśmy w trójkę w kinie w Katowicach i rzeczywiście serce mi biło, bo scenariusz znali, ale wszystkiego mogli się spodziewać. Choćby jak zagrano ich postacie, jaka ostatecznie historia z tego wynika. Na początku byli nawet rozbawieni, bo było parę śmiesznych scen. Potem robiło się coraz poważniej. I już oglądali wszystko w ciszy. Wzruszyli się, przeżyli to emocjonalnie, jako powrót do tamtego czasu. Spodobały się im kreacje aktorskie, to jak zostało to zrealizowane. Uznali, że jest to bardzo wiarygodny, jeśli chodzi też o emocjonalny ton, zapis tamtej rzeczywistości.

Co ważne, wówczas film nie był jeszcze udźwiękowiony. Dlatego też trochę czasu poświęciliśmy na rozmowę o nagraniu wokali itd. To był moment na dyskusje: kto powinien je zrobić? Czy oni czy aktorzy? Ale ja postawiłem na drugą opcję. Uparłam się i koniec końców udało się to przeprowadzić do samego końca. Nie ma tam żadnych postsynchronów, udawania, podkładania. Rahim z Fokusem zgodzili się na to z pewną obawą. Ostatecznie byli pod dużym wrażeniem tego, że aktorzy potrafili to zrobić. Podsumowując – byli bardzo z filmu zadowoleni.

Nagrody i nominacje za „Ki” czy „Jesteś Bogiem” ułatwiły potem pracę czy wręcz przeciwnie? Pytam, bo trudno nie zauważyć u pana długiej przerwy w kręceniu filmów w latach 2012-2020.

– To tak tylko wygląda w statystyce czy CV. Natomiast ja już w 2013 roku zacząłem pracę przy „Broad Peak”. To był bardzo wymagający i trudny projekt. Przez dwa pierwsze lata tylko jeździliśmy na dokumentację i rozmawialiśmy z bohaterami. Zbieraliśmy materiał do scenariusza. Długo też trwało uzyskiwanie stosownych pozwoleń. Były niezbędne, żeby ten film mógł powstać. A potem były kolejne dwa lata dokumentacji filmowej, gdy jeździliśmy w różne góry, żeby sprawdzić gdzie to nakręcić, jak do tego podejść. I równocześnie zbieraliśmy fundusze. „Broad Peak” zajął mi siedem lat. Oczywiście nie od rana do wieczora każdego dnia. W związku z tym w międzyczasie mogłem pracować jeszcze nad innymi projektami. Tym razem serialowymi czy też Teatru Telewizji.

Jak było z kolei z odbiorem tego filmu? Bo jakby nie było w tamtym czasie, gdy zginęli Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski, to środowisko wspinaczy mocno się podzieliło.

– Jeśli chodzi o ich rodziny czy Adama Bieleckiego, Artura Małka i Krzysztofa Wielickiego, którzy z nimi tam wtedy byli, to oni wszyscy widzieli film, jeszcze przed premierą. I dobrze go przyjęli. Przeżyli mocno z oczywistych względów. Środowisko himalaistów czy wspinaczy, także było chyba dość jednoznaczne w odbiorze i ocenie tej produkcji. To też pewnie wzięło się z tego, że my naprawdę dużo energii i wysiłku zainwestowaliśmy w to, żeby to było po prostu wiarygodne i prawdziwe. Bo tak jak rapu nie słuchałem, tak w górach się wspinałem. Dlatego znam tę rzeczywistość bardzo dobrze. I to co mnie razi i raziło zazwyczaj ludzi, którzy się wspinają, to udawanie na ekranie.

Myśmy zrobili wszystko, żeby ten film był do bólu prawdziwy. Nie realizowaliśmy żadnych scen w studio. Byliśmy w Karakorum na Broad Peak. Byliśmy wysoko w Alpach. Wszystko robiliśmy w śniegu, w wichurze. Więc aktor rzeczywiście był przemarznięty do szpiku kości, bo go tam trzymaliśmy bardzo długo. Ale wszyscy w tym uczestniczyliśmy. Tyle, że on był przed kamerą, a my za nią. Dbaliśmy o prawdę i to zostało przez ludzi, którzy znają góry, zauważone i docenione. Z jednej strony spektakularne krajobrazy i kadry. Z drugiej – bardzo kameralna historia człowieka, jego portret. To wszystko złożyło się na bardzo dobre i mocne przeżycie.

W jednym z wywiadów powiedział pan, że jest to opowieść o tym „co znaczy spełnienie w życiu”. To spełnienie jest aż tak ważne aby to życie właśnie poświęcić?

– To jest wielka tajemnica czym to spełnienie może być dla każdego z nas. I chodziło mi o to, że mamy do niego prawo. Żeby tego nikomu nie zabierać i nikogo nie oceniać. Wszyscy mamy w sobie siłę, która nas kształtuje i pcha do przodu, a zarazem niszczy. Ta historia mnie interesowała właśnie w kontekście tego paradoksu. Tej sprzeczności. Im bardziej ogień w nas płonie i pełni życia jesteśmy, tym bardziej się spalamy i unicestwiamy. Każdy z nas ma motywację do tego co robi w życiu. Dlatego nie można oceniać ludzkich działań bez przyjrzenia się ich motywacjom. W przypadku „Broad Peak”, ta motywacja brała się po prostu z doświadczenia życiowego Maćka Berbeki. Ważne jest to, co się wydarzyło 25 lat wcześniej, żeby zrozumieć dlaczego w 2013 roku chciał koniecznie tam iść. To próbowałem opowiedzieć.

Najnowsza pańska produkcja „Informacja zwrotna” to serial na podstawie pióra Jakuba Żulczyka. Nie bał się pan porównań do innych produkcji, które wyszły spod jego pióra jak „Ślepnąć od świateł” czy „Belfer”?.

– Jakby się człowiek bał, to nic by w życiu nie zrobił. Z domu by nie wyszedł (śmiech). Strach jest bardzo naturalnym odruchem. Ale nie można dopuścić do tego, żeby paraliżował, więc odcinam się od tego typu oczekiwań. Podobnie było przy „Jesteś Bogiem”. Wtedy też masa osób dyskutowała nad tym jaka powinna być obsada. Albo jak ma to wszystko wyglądać, jak to w ogóle zrobić. Podobnie było tutaj. Siłą rzeczy zrodziły się oczekiwania, że to będzie jakoś podobne do „Ślepnąć od świateł”. Ja każdą historię traktuje odrębnie i nie szukam żadnych odwołań. Po prostu mam opowieść, napisany scenariusz, są aktorzy z którymi się spotykam. Jest operator i scenograf, z którym dyskutujemy wizualność.

Przygotowujemy i budujemy ten świat, tak jak sobie go wyobraziliśmy. Naprawdę jest mi zupełnie obce myślenie mierzenia się z kimkolwiek. Nie zastanawiam się czy to jest do czegoś podobne czy nie. Kuba Żulczyk już w książce kapitalnie stworzył świat. A potem Kacper Wysocki świetnie zaadoptował go na potrzeby scenariusza. Miałem materiał wejściowy. I na tym się skupiałem. Nie interesowały mnie odniesienia do innych produkcji na podstawie Żulczyka.

Leszek Dawid
Leszek Dawid na planie „Informacji zwrotnej” – fot. Maciej Jankowski

Na planie tej produkcji reżyser z Kluczborka spotkał grającego główną rolę aktora ze Strzelec Opolskich. Pan, Arkadiusz Jakubik, to nie jedyni filmowi przedstawiciele naszego regionu, którzy świecą triumfy ostatnimi czasy. Można mówić o jakiejś modzie na Opolszczyznę w filmie?

– Nigdy się na tym nie zastanawiałem. Mimo to wydaje mi się, że każdy region może się pochwalić paroma takimi osobami. Ci wszyscy ludzie po prostu są bardzo utalentowani. I prędzej czy później było jasne, że świat o nich usłyszy. Ja się tylko cieszę, że mam takie towarzystwo w moim województwie. Warto też pamiętać, że oprócz twórców, którzy są na plakatach i na pierwszych stronach, jest jeszcze cała masa ludzi z ekipy filmowej ciężko pracujących na sukces. Scenografowie, dźwiękowcy, charakteryzatorzy, kostiumografowie, itd. Oni często też są z tych małych miejscowości, o których rozmawiamy.

Co w planach na najbliższy czas? Podobno przymierzał się pan do filmu o Krzysztofie Komedzie?

– Niestety, na razie ten pomysł jest w jakimś kompletnym zawieszeniu. To bardzo skomplikowana sytuacja o której trudno opowiedzieć w kilku zdaniach. Jestem teraz w przygotowaniach do serialu. Ale klauzula poufności nie pozwala mi powiedzieć wiele więcej niż to, że niebawem rozpoczynam zdjęcia. Szykuje też dwie produkcje fabularne i z tego również się niezmiernie cieszę. Jeśli dołożyć do tego obowiązki wykładowcy jakie mam w szkole filmowej – robi się naprawdę gęsto. Ale nie narzekam. Lubię ten stan.

Czytaj też: Paweł Maślona, reżyser filmu „Kos”: Kędzierzyn-Koźle ze mnie nie wyszedł

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.

 

Tags: Kluczborkkultura

Czytaj więcej

Mistrzostwa Polski w golfie w Kamieniu Śląskim. Złoto gospodarza, Dudek z brązem

Mistrzostwa Polski w golfie w Kamieniu Śląskim. Złoto gospodarza, Dudek z brązem

Łukasz Baliński
2025-06-22
0

Mistrzostwa Polski w golfie w klasyfikacji międzynarodowe ostatecznie wygrał Peter Astrom, a pierwsze miejsce w klasyfikacji krajowej zajął Jerzy Dudek...

referendum w Głubczycach 2025

Cisza wyborcza w Głubczycach. Trwa referendum

Agnieszka Koziak
2025-06-22
0

W niedzielę, 22 czerwca, mieszkańcy gminy Głubczyce biorą udział w referendum lokalnym. Głosowanie rozpoczęło się o godzinie 7.00 i potrwa...

Ks. Rudolf Nieszwiec odejdzie z parafii św. Wawrzyńca w Strzelcach Opolskich

Ks. Rudolf Nieszwiec odejdzie z parafii św. Wawrzyńca w Strzelcach Opolskich

Krzysztof Ogiolda
2025-06-22
0

Ks. Rudolf Nieszwiec ma 63 lata, święcenia kapłańskie przyjął w 1987 roku. W sierpniu 2012 roku został administratorem parafii św....

Awans spadek

Kto do awansu, kto do spadku na Opolszczyźnie? Trwają baraże w „okręgówce” i w klasie A

Łukasz Baliński
2025-06-22
0

Pytania "komu awans, komu spadek" wciąż pozostają aktualne. Wszak konia z rzędem temu, kto by przewidział bowiem, że walka o...

nasiona Toraf kosmos

Kosmiczna misja opolskich nasion. Tego jeszcze nie było!

Anna Konopka
2025-06-22
0

Przedsiębiorstwo Toraf od kilku miesięcy prowadzi intensywne prace nad rewolucyjnym projektem - chce wysłać nasiona w kosmos. To dlatego też...

KUP e-WYDANIE

NAJPOPULARNIEJSZE

  • opole 2025 prywatka

    Opole 2025. Prywatka w amfiteatrze, ale show skradł „ksiądz”

    0 udostępnienia
    Usdostepnij 0 Tweet 0
  • Zabytkowy pałacyk w Opolu miał być hotelem. Wiemy, co dalej z inwestycją

    0 udostępnienia
    Usdostepnij 0 Tweet 0
  • Opole 2025. Edyta Górniak zaskoczyła wyznaniem. „To ostatni raz”

    0 udostępnienia
    Usdostepnij 0 Tweet 0
  • Edyta Górniak szczerze na zapleczu festiwalu. Mówiła o Dodzie i przebodźcowaniu

    0 udostępnienia
    Usdostepnij 0 Tweet 0
  • Opole 2025. Spadek oglądalności festiwalu. Jeden koncert zaniżył średnią

    0 udostępnienia
    Usdostepnij 0 Tweet 0
REKLAMA

PRZEGLĄDAJ PO KATEGORIACH

  • Biznes
  • Dobra Energia
  • Ekologia
  • Najważniejsze
  • Nauka
  • Opole
  • Opolski Biznes
  • Region
  • Sport
  • Tylko u nas
REKLAMA

PRZEGLĄDAJ PO TAGACH

Arkadiusz Wiśniewski artykuł sponsorowany biznes biznes opole Diecezja Opolska ekologia Futsal GDDKiA Opole Gwardia Opole Historia inwestycje opole inwestycje opolskie Koalicja Obywatelska Opole komunikacja Opole Koszykówka Kościół Opole Kościół Opolskie Krapkowice kultura kultura opole Kędzierzyn-Koźle MKS Kluczbork Mniejszość Niemiecka MZD Opole Nysa Odra Opole Opolska policja PiS PiS Opole Piłka nożna Piłka ręczna Platforma Obywatelska Opole (PO) Policja Opole powódź 2024 Prokuratura Opole PSL Opole reklama Siatkówka Stal Nysa Uniwersytet Opolski Urząd Miasta Opole Wybory do Sejmu i Senatu 2023 Wybory parlamentarne 2023 ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zdrowie Opole

  • Redakcja
  • Newsletter
  • Kontakt
  • Gazetki promocyjne
  • Regulamin
  • Ochrona danych

© Wydawnictwo SIlesiana 2022-2025

Welcome Back!

Login to your account below

Forgotten Password?

Retrieve your password

Please enter your username or email address to reset your password.

Log In

Add New Playlist

Brak wyników
Pokaż wszystkie wyniki
  • Strona główna
  • Newsletter
  • Opole
  • Region
  • Sport
  • Tylko u nas
  • Biznes
  • Nauka
  • Razem dla środowiska
  • Dobra Energia
  • Gazetki promocyjne
  • Redakcja
  • Kontakt

© Wydawnictwo SIlesiana 2022-2025