Leki za złotówkę dla seniorów to mrzonka
Unikam pisania o rodzinie, ale tym razem będzie to felieton o mojej teściowej. Jej przykład jak w soczewce pokazuje sytuację milionów Polaków. Otóż teściowa, emerytka ze starego portfela, jest w wieku, w którym trudno się na coś nie uskarżać. Musi często odwiedzać lekarzy i za każdym razem wychodzi od nich z zestawem leków, który z reguły nie mieści się na jednym druczku recepty.
Tak było i ostatnim razem, a nie pisałbym tego felietonu, gdyby teściowa (na marginesie, dobra kobieta, nie z tych „teściowych”) nie poprosiła mnie o wykupienie leków. Dostała zestaw na trzy miesiące, więc zdziwiłem się, kiedy powiedziała, żeby wybrać tylko na miesiąc. Bo po co chodzić trzy razy do apteki?
Zrozumiałem, kiedy farmaceutka zrobiła podliczenie: 320 złotych. Blisko tysiąc złotych, gdyby teściowa chciała wykupić całość, na kwartał. Akurat czternasta emerytura. Ale „czternastka” jest raz w roku, a gdzie są jeszcze trzy kwartały?
Na dodatek to niejedyna recepta. To norma, że lekarz POZ wysyła teściową na konsultacje do jakiegoś specjalisty, czasem dwóch. Scenariusz zawsze jest podobny. Pani w rejestracji bierze skierowanie i robi zafrasowaną minę: pani doktor jest na długim urlopie, taki specjalista u nas nie przyjmuje, może być październik? 2024? Co ma pani robić? Radzę prywatnie…
Co kwartał teściowa na specjalistów oraz przepisane przez nich leki wydaje grubo ponad 1200 zł. Akurat trzynasta emerytura. Ale ona też jest tylko raz, a gdzie pozostałe trzy kwartały?
Władza robi głupków z emerytów
Teściowa, jak już nie chodzi po lekarzach, sporo czasu poświęca na telewizję. Ogląda również TVP i zawsze, kiedy słyszy o lekach za złotówkę, różnych bonusach, rewaloryzacjach i w ogóle o tym, jak ta władza dba o emerytów, idzie sobie zrobić melisę.
Przez ostatnie trzy lata nie udało się jej kupić leku za złotówkę. Nie, nie jest nawet wściekła. Jest rozżalona, bo rzeczywistość się jej rozjeżdża. Jak milionom innych emerytów, kiedy widzą, że znów robi się z nich głupków. Na szczęście, teściowa nie stoi przed wyborem: leki albo jedzenie, leki albo rachunek za prąd bądź czynsz. Ale wielu taki dylemat ma.
Oczywiście, to nie jest tak, że wszystkiemu jest winne PiS. Od 1989 roku nikt nie miał pomysłu ani chęci na uzdrowienie szeroko pojętej opieki zdrowotnej. Ale PiS nie zrobił nic, choć obejmując władzę osiem lat temu wiele obiecywał. Jest gorzej niż było, a najgorsze – i najdziwniejsze – że ten temat nie przebił się dotąd w kampanii wyborczej opozycji.
Czytaj także: Krzysztof Stanowski, Natalia Janoszek i sprawa polska
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.