Izby rolnicze pytają o zboże z Ukrainy
Do niedawna rolnicy byli przekonani, że rozlewające się po kraju zboże z Ukrainy to skutek nieudolności rządu PiS, który przez 1,5 roku, mimo ostrzeżeń i apeli, nie zrobił nic, żeby tę sytuację zahamować.
Teraz okazuje się, że na tej bezczynności świetnie zarobiły duże polskie firmy zbożowe. W tym powiązane z PiS.
Wszystko wskazuje na to, że rząd nie mógł o tym nie wiedzieć. Dlatego Krajowa Rada Izb Rolniczych wystąpiła do Ministerstwa Rolnictwa o ujawnienie polskich firm, które kupowały transporty zboża z Ukrainy, które miało rzekomo tylko jechać przez nasz kraj do Afryki i na Bliski Wschód.
„Zdaniem samorządu rolniczego, te informacje powinny być jawne i zamieszczone na stronie internetowej Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi” – czytamy w piśmie Krajowej Rady Izb Rolniczych.
Wiceminister Janusz Kowalski zasłania się tajemnicą celną
W imieniu ministerstwa na list KRIR odpowiedział wiceminister Janusz Kowalski, który kreuje się na obrońcę interesów gospodarstw rodzinnych i polskiej wsi. Ostatnio głośno było też o firmowanej przez niego ustawie antyrobakowej, wyśmianej w internecie.
Pisze, że nie może udzielić takiej informacji, ponieważ dane firm, które sprowadzały zboże z Ukrainy, są objęte… tajemnicą celną.
Ponadto zaznacza, że Krajowa Rada Izb Rolniczych nie znajduje się na urzędowej liście podmiotów, którym takie informacje mogą być udzielane.
Ta odpowiedź sugeruje, że rząd od początku miał dokładną wiedzę, kto, ile i kiedy w ciągu minionego 1,5 roku sprowadzał ziarno z Ukrainy o połowę tańsze od naszego. Kiedy już wybuchła afera, żeby uspokoić wzburzonych rolników, kozłem ofiarnym zrobiono ministra rolnictwa, Henryka Kowalczyka.
„O!polska” też chciała się dowiedzieć, kto i w jakiej ilości importował ukraińskie ziarno oraz czy zajmowały się tym opolskie firmy branży spożywczej. Z naszych nieoficjalnych informacje wynika, że ziarno zza wschodniej granicy przeładowywano z wagonów do silosów w kilku miejscach na południu Opolszczyzny.
Wiceminister Janusz Kowalski nie odebrał jednak od nas telefonu, nie odpowiedział też na pytania przesłane esemesem.
Marcin Oszańca: Zboże z Ukrainy sprowadzały firmy związane z PiS
Tymczasem sytuacja rolników z dnia na dzień staje się coraz bardziej dramatyczna. Zboże mogą sprzedać tylko poniżej kosztów produkcji. Opolskie stodoły i silosy są pełne ubiegłorocznego ziarna, a do żniw i nowego zboża blisko. Złość rolników narasta, bo widzą, że ich kosztem ktoś nabija sobie kieszenie.
– Podkreślam, że nie chcemy zaszkodzić wojennej gospodarce Ukrainy. Ale to, co rządzący teraz robią, to świadomy sabotaż. Bo pozwolili na bezcłowy import trzech milionów ton zboża. W tym jest pszenica i kukurydza. To zaburzyło polski rynek, obniżając dramatycznie cenę ziarna – mówi Marek Froelich, prezes Izby Rolniczej w Opolu.
Ministerstwo Rolnictwa nie podaje nazw firm, które sprowadzały ukraińskie zboże, ale do takich informacji dotarły ogólnopolskie media. Wirtualna Polska podaje, że na tej liście są m.in. giganci przemysłu spożywczego: Cedrob, czyli największa firma produkująca drób oraz Witasz.
– Przecież to firmy związane z PiS. Więc w czyim interesie działało ministerstwo rolnictwa? Bo na pewno nie w interesie polskich rolników – komentuje Marcin Oszańca, prezes PSL na Opolszczyźnie.
– Pojawił się też nowy proceder, bo firmy zbożowe sprzedają do młynów ukraińskie zboże jako polskie – dodaje.
Zboże techniczne? „Nie ma czegoś takiego”
To niezgodne z przepisami oraz niebezpieczne. Ukraińskie zboże nie spełnia unijnych norm żywności, może zawierać metale ciężkie. Nie było jednak przebadane w laboratoriach przed wprowadzeniem do obrotu. A zgodnie z unijnymi normami powinno.
W Polsce nazwano je „zbożem technicznym”.
– Nie ma czegoś takiego, jak „zboże techniczne”. Jest paszowe, konsumpcyjne i nasienne. Oni stworzyli „techniczne”, coś dziwnego pozaklasowego – podkreśla Marek Froelich.
A tanie ukraińskie zboże, które wiele firm wykorzystywało jako paszę, w ogóle nie spowodowała spadku np. cen drobiu. Jest odwrotnie, cena drobiu ostatnio osiągnęła cenowe rekordy.