Co najmniej od września 2022 roku, kiedy dr Magdalena Przysiężna-Pizarska, która wraz z zespołem prowadzi prace archeologiczne w katedrze opolskiej, odkryła ołtarz pierwotnego kościoła pod wezwaniem Krzyża Świętego, jaki powstał w tym miejscu w latach dwudziestych XIII wieku, oczy wielu Opolan są skierowane na nowe znaleziska.
Przypomnijmy, była to świątynia z fundacji księcia Kazimierza I Opolskiego. Tego władcy, który doczekał się konnego pomnika na opolskim Rynku nieopodal ratusza. Kościół został ukończony być może już po śmierci księcia Kazimierza staraniem wdowy po nim, czyli księżnej Violi. Podczas tamtych prac odkryto także cztery tzw. służki, czyli ozdobne podstawy filarów wcześniejszej niż dzisiejsza katedra świątyni.
Przebojem ostatnich dni jest odsłonięcie tumby grobowej w sąsiedztwie głównego ołtarza romańskiej świątyni. Kiedy stajemy wprost przed ołtarzem grobowa tumba znajduje się dokładnie przed nim, i zlokalizowana jest zaledwie około metra od ostatniego ołtarzowego schodka.
Groby w katedrze w Opolu. Tam nie leży byle kto
– Kto spoczywa w tumbie, jeszcze nie wiem – przyznaje w czasie rozmowy z reporterem „Opolskiej” dr Magdalena Przysiężna-Pizarska. – Jeśli będzie to Kazimierz I Opolski, to też nie będzie miał na czole napisane, kim jest. Antropolodzy i biolodzy sądowi mogą ustalić wiek osoby pochowanej w tumbie, jej płeć, przebyte choroby. W identyfikacji szczątków – jeśli je znajdziemy – powinno też pomóc wyposażenie grobu. Szata będzie sugerować i płeć i czas, z jakiego one pochodzą. Jestem także biologiem sądowym, więc mam nadzieję, że pewne rzeczy sama zauważę i uda mi się je przeanalizować.
– Przypuszczenia, że w tumbie spoczywa Kazimierz I Opolski, a może jego żona Viola, opierają się nie tylko na intuicji, ale i na podstawach źródłowych – zauważa prof. Anna Pobóg-Lenartowicz, badaczka i znawczyni średniowiecza z Instytutu Historii UO. – Na pewno tak blisko głównego ołtarza został pochowany ktoś znaczący, jakiś dygnitarz i o tym pochówku wiedzieliśmy już od kilku tygodni. Widać, że jego nagrobek był rzeźbiony, otacza go obramowanie. On się na tle sąsiadujących z nim grobowych jam mocno wyróżnia. Nie można wykluczyć, że została tam pochowana któraś z księżnych albo księżniczek opolskich. Badania to rozstrzygną.
Ewentualne odkrycie szczątków Kazimierza lub jego żony skieruje na pewno uwagę mieszkańców miasta na ich historię. Przypomnijmy, Kazimierz brał udział w piątej wyprawie krzyżowej u boku węgierskiego króla Andrzeja. Kiedy w styczniu 1218 roku ruszyli w drogę powrotną, trasa ich wiodła m.in. przez Bałkany. Po przekroczeniu granicy z Bułgarią król węgierski Andrzej został zatrzymany przez cara Iwana Asena II, który zmuszał go do przyjęcia córki za żonę. Kłopot w tym, że król Węgier był żonaty. Jedynym kawalerem w jego otoczeniu był Kazimierz I Opolski.
Kazimierz bogactwem, władzą ani pozycją nie dorównywał rodzinie carów bułgarskich. A małżeństwo z bułgarską księżniczką było dla niego zaszczytem i nobilitacją. Ślub Violi i Kazimierza miał miejsce około 1220 roku i prawdopodobne jest, że wiązał się on z wybudowaniem w Opolu kościoła i nadaniem mu wezwania Krzyża Świętego.
Zanim zbadany zostanie grób przed ołtarzem, odsłonięte zostaną pochówki, które znajdują się w jego sąsiedztwie. One mogą być późniejsze od tumby, zostały wkopane w warstwę spalenizny. I to one zostaną zbadane jako pierwsze.
– Tak mówi procedura – tłumaczy doktor Przysiężna-Pizarska. – Tumba jest specyficznym obiektem architektonicznym, nie tylko archeologicznym. Żeby się do niej dostać, nie możemy stąpać po pochówkach obok niej. Trzeba je wyeksplorować, pokazać w całej krasie wraz z tumbą, a potem wejść do niej.
Pani doktor podkreśla, że z archeologami i z nią osobiście, jako z osobą kierującą badaniami, współpracują specjaliści z różnych dziedzin.
– Zespół nam się rozrasta – podkreśla Magdalena Przysiężna-Pizarska. – Merytorycznego wsparcia udziela nam m.in. architekt z Politechniki Wrocławskiej, prof. Andrzej Legendziewicz, który nas czasem odwiedza. Historią kościoła zajmuje się profesor Anna Pobóg-Lenartowicz. Później będą z nami współpracować i numizmatycy, i specjaliści od tkanin i innych materiałów, które będą konserwowane, datowane i oceniane.
– Zostaje jeszcze analiza antropologiczna. My, archeolodzy, czytamy z ziemi. Badając kolegiatę stopa po stopie, odkryliśmy m.in. elementy schodów. Drewniane schody po lewej stronie (patrząc na ołtarz) są lepiej zachowane. Te po prawej zachowały się gorzej, zresztą czekają jeszcze na doczyszczenie. Schody zachowały się, bo gleba przechowuje wiele rzeczy organicznych. Były dobre warunki i nikt ich nie zniszczył – opisuje archeolożka.
– Oprócz schodów udało się także zlokalizować m.in. dwa wejścia do prezbiterium – po lewej i po prawej stronie, transept kościoła romańskiego. Odkryliśmy ściany ograniczające nasz kościół w nawie północnej i w nawie południowej. Czeka nas także dokumentacja całego prezbiterium, wykonanie pomiarów i ortofotografii, czyli szczegółowej dokumentacji cyfrowej. Mamy nadzieję, że na końcu uda się ustalenia archeologów, architektów, historyków itd. złożyć w jedną spójną całość. Bardzo sobie tę współpracę ze specjalistami z innych dziedzin cenię – podkreśla.
Architektoniczne detale i precjoza
Badania romańskiej świątyni nie ograniczają się do fragmentów murów czy fundamentów. Są też precjoza.
– Przez ładnych parę tygodni usuwaliśmy gruz nagromadzony na nawarstwieniach, które z kolei były narzutem na warstwę spalenizny, twardej, zeszkliwionej z czasów pożaru kościoła między rokiem 1414 a 1416 – opowiada dr Przysiężna-Pizarska. – Te nawarstwienia zawierają bardzo dużo zabytków pochodzących z pierwszej połowy wieku XIV i starszych, natomiast w gruzie znaleźliśmy zabytki pochodzące z młodszych okresów. Było wśród nich bardzo dużo detali architektonicznych – ponad sto sztuk – dodatkowe służki, elementy elewacji, pięknie zdobione, malowane tynki, fragmenty ołtarza z pierwszej kolegiaty – wylicza.
– W gruzie jest także sporo zabytków delikatnych, precjozów. Znajdowaliśmy paciorki różańców, paciorki z kolii wykonane ze szkła, z bursztynu, z karneolu, z kryształu górskiego. Także medaliki i medaliony, przedmioty wotywne, jakich i dziś używamy. Wota mogły być umieszczone gdzieś w jednym miejscu, jak to widzimy np. w Częstochowie. Bo na niezbyt wielkiej przestrzeni prezbiterium – 9 na 9 metrów – znaleźliśmy ich do głębokości 60-65 centymetrów bardzo dużo – wskazuje archeolożka.
Dr Magdalena Przysiężna-Pizarska pokazuje też eksponat wyjątkowy: kulę armatnią z piaskowca, która podczas badań wypadła z krypty.
– Nie wiemy, jak się tam znalazła – przyznaje, prezentując ciężką kamienną kulę. – Dyrektor Instytutu Historii UO, profesor Tomasz Ciesielski, który zajmuje się historią wojskowości, uważa, że mogła być tam przechowywana, skoro znajdujemy się w części obronnej miasta. Obok tej kuli armatniej było naczynie wypełnione ziemią. Wcześniej mogło się w nim znajdować cokolwiek.
– Nie jesteśmy na razie pewni czy jest to krypta czy przejście – dodaje. – Nie mamy pewności, a na razie nie możemy się przesunąć dalej, dopóki nie wiemy, jak wygląda strop. Nad nim znajduje się współczesna zakrystia katedry. Na jej posadzce stoi szafa. Nie chcemy się podkopywać, bo nie możemy doprowadzić do katastrofy budowlanej.
Bardzo blisko filarów gotyckiej świątyni odsłonięto fundamenty filarów romańskich. Zostały tylko nieznacznie przesunięte w stosunku do dzisiejszych i są bardzo duże.
Kazimierz nie musiał być wysoki
Jedną z osób, które pracują przy odkrywaniu przeszłości katedry od początku, jest Andrzej Kochańczyk.
– Przyciągnęła mnie tu pasja – przyznaje. – Jestem wodzem wczesnośredniowiecznej grupy rekonstrukcyjnej „Ryś” i miałem kontakt – przez różne imprezy historyczne, w których brałem udział – z panią doktor. Przyszedłem tu jako wolontariusz, bo tutaj się wiele rzeczy z historii poznaje od podszewki. Tu mogę zobaczyć, a potem powiedzieć młodym ludziom, że archeolog nie jest Indianą Jonesem, że to się jednak odbywa inaczej. To żmudna praca, aż do skutku.
Pan Andrzej najsilniej – kiedy prace odbywały się jeszcze wiosną na zewnątrz świątyni – przeżył odkrycie 36 szkieletów, a wśród nich pary przytulonej do siebie.
– Jeszcze jeden szkielet był dla mnie bardzo ciekawy i zrobił wrażenie przyznaje – mówi. – Były to kości młodej kobiety z nienarodzonym dzieckiem. Kosteczki tego dziecka były drobniutkie jak zapałki. Wewnątrz świątyni ja odkopałem pierwszą służkę po prawej stronie. Wtedy już wiedzieliśmy, że musi być ich więcej. Teraz, jak wszyscy, jestem ciekawy, kogo znajdziemy w tumbie przed ołtarzem. Logicznie rzecz biorąc, powinien to być fundator, Kazimierz I Opolski.
Na uwagę reportera „Opolskiej”, że jest dosyć krótka jak na grób mężczyzny, pan Kochańczyk przypomina, że nie wiemy, ile Kazimierz miał wzrostu. Badania szkieletów z X wieku mówią, że wzrost ludzi mieszkających w tych okolicach wynosił dla mężczyzn 164 cm, a dla kobiet 156 cm. Przodkowie byli więc od nas niżsi
– Mam nadzieję, że on w tym grobie naprawdę spoczywa i to w trumnie, dzięki czemu zobaczymy jakieś wyposażenie, fragmenty tkanin itd., czyli to, co pomoże w identyfikacji – dodaje.