PlusLiga silna jak nigdy
– To kolejne potwierdzenie tego jak mocna jest nasza liga, że należy do najsilniejszych na świecie. Tym bardziej, iż teraz już wiemy wszyscy na pewno, że bez względu na wynik decydującego starcia, po raz trzeci trofeum zdobędzie polska drużyna. Jesteśmy bardzo dumni, że współtworzymy tę część historii siatkówki – zauważał na konferencji prasowej przed finałem w Turynie kapitan kędzierzynian Aleksander Śliwka.
– Jestem bardzo podekscytowany, że mogę tu być. Zresztą chyba jak wszyscy tutaj obecni. Bez względu na to czy chodzi o graczy, sztab, działaczy czy też rzecz jasna kibiców. To jest szczególny moment dla nas wszystkich, żeby uczestniczyć w trzecim takim finale z rzędu, z szansami na trzeci triumf – nie krył przyjmujący, który stoi przed szansą wywalczenia tego trofeum właśnie po raz trzeci. – Nie mam na to szczególnej recepty. Jako drużynie dużo daje nam świetna atmosfera w niej. To jak mocno wszyscy pracujemy, by stawać się lepszymi. Na pewno za pierwszym razem było to dla mnie niesamowite doświadczenie. Za drugim też jednak starałem się dać z siebie 100 procent i przeżyłem to równie mocno. Nie inaczej będzie tym razem.
W podobnym tonie wypowiadał się jego trener z klubu Tuomas Sammelvuo. Tym bardziej, że Fin jako trener staje przed szansą wygrania tego trofeum po raz pierwszy. 18 lat temu zwyciężał jednak jako zawodnik francuskiego Tours VB, największej chyba sensacji w historii tych rozgrywek.
– To wielki honor i szczęście być tutaj. Jesteśmy gotowi do kolejnej batalii o tytuł z Jastrzębskim Węglem. Ten sezon jest bardzo długi i niełatwy, ale zrobimy wszystko żeby wygrać ten ostatni, tak ważny mecz. Do takich spotkań nie trzeba nikogo motywować. Wierzę, że chłopaki wyjdą z odpowiednim nastawieniem i zwyciężymy – zaznaczał.
Zapomnieć o finale PlusLigi
Na pewno on i jego podopieczni będą jednak dodatkowo zmobilizowani, wszak naprzeciwko nich stanie ten sam zespół, z którym na początku maja – dość gładko, bo w trzech meczach (w setach 1:9) – przegrali finał PlusLigi. Nawet jednak zawodnicy rywali przestrzegają, że będzie to zupełnie inne starcie, niż te trzy poprzednie.
– Przyjeżdżamy tu jako świeżo upieczeni mistrzowie Polski, ale w tym momencie musimy o tym zapomnieć. Cieszyliśmy się przez dwa dni, ale potem trzeba było wrócić do pracy. Myślę, że to samo działo się w Zaksie. Po porażce z nami chłopaki z tej drużyny na pewno zrobili wszystko, żeby się dobrze przygotować. Wiemy, że to świetny zespół i na pewno w sobotę nie będzie nam łatwo – zauważał rozgrywający jastrzębian Benjamin Toniutti, który dwa lata temu sięgnął po ten puchar, ale w barwach… naszej ekipy. – Przez parę lat współtworzyłem historię z Zaksą, ale teraz postaram się zagrać jak najlepiej dla drużyny w której obecnie występuje. Niemniej ciesze się, że mogę znowu być w finale, ale z innym zespołem. To coś wyjątkowego. Zrobię co w mojej mocy żeby sięgnąć kolejny raz po to trofeum – nie krył Francuz.
Warto w tym miejscu odnotować, że oba zespoły zmierzą się ze sobą w tym sezonie po raz ósmy. Jak na razie bilans zwycięstw to 4:3 na korzyść jastrzębian, którzy wygrywali trzykrotnie we wspomnianym finale PlusLigi oraz raz w walce o SuperPuchar na otwarcie sezonu. Podopieczni Tuomasa Sammelvuo lepsi byli w obu meczach sezonu zasadniczego krajowej ligi oraz w decydującym starciu Pucharu Polski.
– W obu drużynach już chyba wszyscy znają się nawzajem bardzo dobrze. Mało już jest do odkrycia. Zresztą ja z paroma rywalami grałem w Zaksie, jak choćby Benjamin Toniutti czy Rafał Szymura, a z paroma innymi gram w reprezentacji. Wszyscy się szanujemy nawzajem, ale każdy chce bardzo wygrać to trofeum – podkreślał Aleksander Śliwka.