Do konkursu zgłosiło się blisko 60 zespołów. Następnie w trakcie eliminacji, którymi było pięć audycji w Radiu Sygnały, wyłoniono 10. finalistów, reprezentujących różne różne gatunki i style muzyczne. Była poezja śpiewana, blues, rock czy nawet metal. Artyści już na scenie SCK-u wykonali po dwa utwory. Najpierw swój autorski. Następnie cover z repertuaru zespołu Myslovitz czyli gwiazdy tegorocznej edycji.
Finalnie pierwsze miejsce przyznano krakowianom, Kubie Folwarcznemu z zespołem. Drugą lokatę zajęła grupa Punched Orange z województwa śląskiego. Trzecie miejsce przypadło kapeli KIN CAT. W skład tej ostatniej wchodzą krapkowiczanin Tomasz Broy, który gra na gitarze i śpiewa oraz opolanie: wokalista Mateusz Laskowski, basista Przemysław Dubikowski i perkusista Gustaw Rydzak.
Poza tym, że tworzą band, są także paczką kumpli. Razem grają od mniej więcej półtora roku. Choć dwaj pierwsi znają się osiem lat i właściwie przez cały ten czas stale coś tworzą i komponują. Zresztą, zazwyczaj to ten duet kreuje rdzeń ich utworów. Potem już wszyscy wspólnie szlifują i aranżują je dalej.
Niech żyje rock and roll
W ich muzycznych poczynaniach punktem wyjścia jest szeroko pojęty rock and roll. Dochodzą do tego też takie style jak grunge, blues czy funk. Sami też jednak przyznają, że po prostu dużo eksperymentują i nie zaprzątają sobie jakoś szczególnie głowy wpasowaniem się w dany gatunek muzyki. Niemniej, w związku z tym, czego sami słuchają, nie brakuje w ich twórczości wpływów wielu kapel. Nie tylko klasyków rocka jak AC/DC i Led Zeppelin, ale też i takich bandów jak Red Hot Chilli Peppers.
– Bardzo lubimy grać rock and rolla i tak to gdzieś zawsze określaliśmy w naszym przypadku – mówi Tomasz Broy. – Jesteśmy jednak bardzo otwarci i te nasze kawałki wychodzą różne. Ponieważ czasami jest to coś bardziej funkowego, innym razem bluesowego, a jeszcze kiedy indziej to czysty grunge. Po prostu gramy to, co lubimy, to co nam też sprawia radość i co w nas wywołuje silne emocje. I nie zawsze jest to skupione tylko na jednym gatunku
Od jakiegoś czas w głowach chłopaków kiełkuje pomysł nagrania płyty. Na razie – choć tego pomysłu nie zawieszają – koncentrują się na tym, by jak najlepiej przygotować koncertowe show i zaprezentować swoją twórczość jak najszerszemu gronu publiczności. Stąd tym tym bardziej doceniają możliwość występu na tego typu scenie jak Zimowa Giełda Piosenki.
– Ja się bardzo cieszę, iż ta impreza powróciła – podkreśla Tomasz Broy. – To było i jest idealne miejsce dla takich kapel jak nasza. A to dlatego, że mogliśmy zagrać koncert w profesjonalnych warunkach. W profesjonalnej scenerii, z profesjonalną oprawą. Wszystko było świetnie zorganizowane i mogliśmy w dobrej jakości pokazać co i jak gramy.
Jak dodaje, tym bardziej ucieszyło ich trzecie miejsce w ZGP, gdyż pozwala ono na występ podczas tegorocznych Piastonaliów.
– Co jest już poniekąd w jakimś stopniu spełnianiem naszych marzeń, gdyż właśnie o to nam chodzi, żeby grać koncerty i żeby się pokazywać – dodaje.
Podczas finału zaskoczyli także doborem piosenki. Nie wybrali nic z kanonu Myslovitz, jak choćby „Długość dźwięku samotności”, „Scenariusz dla moich sąsiadów” czy „Z twarzą Marylin Monroe”. Postawili na „Pakmana”, czyli utwór z najnowszej płyty zespołu.
– Mówiąc najprościej, to najlepiej nam „siadł” – obrazuje Tomasz Broy. – Dość długo zastanawialiśmy się, co by można było „przerobić” i były też podejścia pod największe klasyki. W końcu stwierdziliśmy, że chcemy zrobić coś z naszą energią. Tak, żeby też się siebie przy tym zaprezentować i chyba był to słuszny wybór.
– Urzekli jednością zespołu. Pokazali dobry fragment swojej twórczości, ponadto mieli bardzo fajną interakcję z publicznością – ocenia ich występ Franek Posacki przewodniczący samorządu studenckiego UO.