Niemniej pewnego rodzaju niespodzianką jest fakt, że mistrzem jesieni nie zostały ani Stal Brzeg, ani Polonia Nysa. Zatem żadna ze zdegradowanych ekip. Ten tytuł nie przypadł także rewelacyjnemu nowicjuszowi z Bogacicy. Wszak ten przewodził stawce przez większą część zmagań, mianowicie od 3. do 13. kolejki. Miano to przypadło bowiem Małejpanwi Ozimek. Ta wskoczyła na tę lokatę dopiero w przedostatniej serii gier, dzięki wygranej na boisku ówczesnego lidera spod Kluczborka. I na samym finiszu wytrzymała presję.
Małapanew mistrzem jesieni
– Cieszymy się z tego faktu, ale też podchodzimy do niego na spokojnie, bo za nami dopiero pierwsza część sezonu. Jest naprawdę jeszcze bardzo dużo spotkań, tym bardziej, że z reguły ta wiosenna część jest trudniejsza. Oczywiście jest radość, ale już niebawem będziemy myśleć o tym, żeby dobrze przepracować zimę. I jak najlepiej przygotować się do tego co przed nami w rundzie rewanżowej – nie kryje szkoleniowiec hutników Wojciech Scisło.
Brawa jego podopiecznym należą się jednak tym większe, iż sezon rozpoczęli dość kiepsko. Najpierw od razu odpadli z wojewódzkiego Pucharu Polski, a potem w trzech meczach o punkty wywalczyli ich „tylko” cztery, co dawało im wówczas siódme miejsce w tabeli. Potem jednak zaczął się marsz do góry. Wszak z pozostałych 12 gier wygrali 11, a tylko raz zremisowali (z PPO Piastem Strzelce Opolskie). Jakby tego było mało w tym czasie ograli obu rywali z aktualnego podium, do tego na wyjazdach.
– Początek nie był wymarzony w naszym wykonaniu, natomiast konsekwentnie staraliśmy się małymi krokami, analizując każde spotkanie, przygotowując się jak najlepiej do najbliższego, poprawiać te błędy, które nam się zdarzyły na starcie, które powodowały, że nie osiągaliśmy zamierzonego rezultatu. I to przyniosło efekt. Dlatego cieszymy się z pierwszej lokaty, ale głowy nam się nie gotują. Na pewno chcemy dalej konsekwentnie pracować i przygotowywać się do każdego najbliższego spotkania – tonuje hurraoptymizm trener Małejpanwi.
Trudno jednak w takiej sytuacji nie stawiać pytań o awans. Tym bardziej, że choć w rundzie rewanżowej pomarańczowo-czarni rozegrają aż dziewięć meczów na wyjazdach, to z sześciu u siebie w czterech naprzeciwko wyjdą rywale z TOP5 zestawienia.
Top 3+2
– Nie patrzymy aż tak dalekosiężnie, bo trzymamy się metody małych kroków i tak chcemy dalej funkcjonować. To nam przyniosło pierwsze miejsce na półmetku i będziemy na pewno kontynuować ten sposób pracy. Chcemy odnosić zwycięstwa, poprawiać swoje błędy i wyciągać z nich wnioski – tłumaczy swoją filozofię Wojciech Scisło. – Musimy się też nastawić na to, że teraz każdy będzie się na nas mobilizował podwójnie. Trzeba się będzie z tym w jakiś sposób zmierzyć. Chcemy jednak patrzeć przede wszystkim na siebie i skupić się na swojej pracy.
A ciśnienie będzie spore, bo jakby nie było do Małejpanwi, która uzbierała 38 punktów, tylko dwa „oczka” traci Stal Brzeg, a trzy team z Bogacicy (pełna tabela TUTAJ). Na pewno w przypadku brzeżan fakt, iż po spadku nie zajmują oni pozycji lidera, może być uznawany za lekki niedosyt. Jakby nie było już na wiosnę w 3. lidze spisywali się bardzo dobrze i gdy nie to, że musiało z niej spaść aż pięć drużyn, to spokojnie by się utrzymali.
– Ostatnimi laty ta 3. liga w Brzegu była czymś normalnym i powinniśmy więc teraz o powrót do niej walczyć. Natomiast nikt się przed nami nie położy. To nie jest tak jak się wielu wydawało przed sezonem, że co mecz będziemy strzelać pięć bramek nie tracąc żadnej. Tak to nie funkcjonuje, bo przeciwko nam wychodzą również ambitne drużyny, lepiej lub gorzej przygotowane, ale mające swój plan na mecz i robiące wszystko żeby te punkty gdzieś wydrzeć. Jasne, że mam dobry zespół, niemniej to też naprawdę młoda drużyna, który cały czas się uczy – zauważa szkoleniowiec żółto-niebieskich Paweł Schmidt, który pracuje w klubie dopiero od początku tej kampanii.
Stal nie odpuści
– Poza tym też trzeba pamiętać, że dwa mecze bardzo niefortunnie w końcówkach zremisowaliśmy, więc dzisiaj też byśmy rozmawiali troszkę z innej perspektywy. Jesteśmy jednak dopiero w połowie, jeszcze dużo się może zmienić. Mam nadzieję, że te zmiany u nas będą pozytywne – dodaje. – Oczywiście to nie jest coś co przyjdzie lekko, ale nie mogę powiedzieć, że nie chcielibyśmy awansować. Będziemy na pewno robić wszystko żeby to osiągnąć.
Tuż za tą dwójką zimę spędzi natomiast rewelacyjny beniaminek z Bogacicy. Tam mimo wielu ciekawych nazwisk z przeszłością, nawet na zapleczu elity jak Michał Glanowski i Adam Orłowicz czy uznanych graczy typu Kamil Nykiel, Michał Mazur czy Damian Rozmus od początku spokojnie podchodzili do walki o najwyższe cele.
– Cieszą nas te dobre wyniki, ale nie patrzymy w górę. Chcemy się zadomowić w 4. lidze. Poznać drużyny, rywali i każdy mecz grać z radością – mówił „O!Polskiej” jeszcze na starcie udanej jesieni trener Michał Buła.
Za podium mniej lub bardziej „czai się” duet Ruch Zdzieszowice i Fortuna Głogówek. W przypadku tej drugiej ekipy robi się o tyle ciekawie, że już wiadomo, iż wiosną nie będzie prowadził jej Maciej Lisicki. Trenera już pożegnano.
Niespokojny środek
Żeby nie było: ciekawie robi się także w środkowej części tabeli. Wszak od szóstego miejsca do 13. osiem zespołów dzieli różnica ledwie sześciu punktów. A owa 13. lokata na ten moment oznacza baraże z jednym z wicemistrzów klasy okręgowej. Tę pozycję aktualnie zajmuje LZS Piotrówka, a minimalnie ten zespół wyprzedza LZS Walce (po 16 pkt). Wyżej są odpowiednio Odra II Opole (18), Po-Ra-Wie Większyce (19), Polonia Karłowice (19), Polonia Nysa (20), Protec Victoria Chróścice (21) i PPO Piast Strzelce Opolskie (22).
Na plus należy zaliczyć postawę dwóch ostatnich ekip oraz beniaminka z Karłowic. Tym bardziej w przypadku strzelczan, gdzie znowu nie obyło się bez rewolucji kadrowej, a i w Chróścicach sporo się pozmieniało.
Więcej na pewno można było spodziewać się po nysanach i LZS-ie Walce. Polonia to przecież spadkowicz z wyższego szczebla, niemniej przeszła prawdziwą rewolucją kadrową i Andrzej Moskal do boju musiał posyłać głównie młodzież. Natomiast w przypadku podopiecznych Łukasza Kabaszyna było wręcz przeciwnie. Klub przeprowadził taką ofensywę transferową, że wielu widziało ich w czołówce tabeli. Po raz kolejny jednak okazało się, że same nazwiska i pieniądze nie grają.
Widmo baraży
Mimo wszystko większej liczby punktów można było spodziewać się także po ekipach z Większyc i Piotrówki, która baraże na ten moment „zawdzięcza” także temu, że na miejscu spadkowym szczebel wyżej jest LZS Starowice. Taki sam los, aczkolwiek już „z urzędu” czekałby LZS Domaszkowice. Beniaminek spod Nysy również zapowiadał się na zespół, który ugra nieco więcej. Z drugiej strony potrafił wygrać w Głogówku, a u siebie zremisować ze Stalą Brzeg i to jeszcze tracąc gola w doliczonym czasie gry. Potencjał zatem jest.
– Wydaje mi się, że poziom ligi faktycznie się podniósł – dodaje trener Scisło. – Oczywiście jest to, niestety, związane z tym, że z 3. ligi spadły te dwa wspominane zespoły i to też miało duży wpływ. Cieszy że ten poziom gdzieś idzie do góry. Widać, że beniaminkowie – no może poza Pogonią Prudnik – też wnieśli dużo jakości do ligi.
Tak jak w czołówce wyraźnie górują trzy ekipy, tak na dole odstaje duet MKS Gogolin i Pogoń Prudnik, która nie przegrała tylko jednego meczu. Dla kogoś, kto tylko rzuci okiem i porówna tabele z tego i poprzedniego sezonu, regres gogolinian może być zaskoczeniem. Wszak poprzednia kampania była najlepszą dla tego klubu w ostatnich latach. Niestety, latem odeszło z niego kilku bardzo ważnych graczy, a zamiast nich pojawiła się w przeważającej części wciąż nieograna młodzież.
Maruderzy z Prudnika i Gogolina
– Ostatnie lata były dla nas bardzo dobre, z roku na rok poprawialiśmy wyniki i to co budowaliśmy wspólnie z kilkoma ludźmi przynosiło efekt. Przed tym sezonem drużyna jednak posypała się totalnie, bo odejście blisko 10 zawodników – z czego paru pożegnań się nie spodziewaliśmy – sprawiło, że to jest zupełnie nowy zespół. Stworzony z zawodników o mniejszych umiejętnościach, z zawodników młodych, bo głównie tacy chcieli do klubu trafić. To w znacznej mierze są chłopcy, którzy skończyli dopiero w wiek juniora i to jest dla nich pierwszy sezon w piłce seniorskiej – obrazuje Adrian Pajączkowski, trener MKS-u.
– Oczywiście miałem świadomość, że będzie to dla nas bardzo trudny sezon. W zasadzie w lipcu trwała walka o to żeby sklecić jakąś ekipę, żeby mogła wystartować w tych rozgrywkach, co się udało. Natomiast nie ma co ukrywać, że jestem troszeczkę zawiedziony, liczyłem na więcej. Wierzyłem w to, że uda nam się na tyle wspólnie stworzyć ten zespół, że będziemy w stanie być na takiej pozycji, żeby o utrzymanie realnie walczyć. Na teraz sytuacja już jest trudna. Rywale nam odjechali i pozostaje nam tylko i wyłącznie bój o miejsce barażowe, a to też nie będzie takie łatwe – zauważa, diagnozując też w czym tkwi problem klubu z Prudnika. – Z nimi jest tak samo jak z nami. Grają bardzo młodym zespołem, nie było wzmocnień i podobnie jak my odczuwają to teraz mocno na własnej skórze – analizuje trener MKS-u