Jolanta Jasińska-Mrukot: – Wciąż pojawiają się głosy, że uchodźcy z Ukrainy padają ofiarami handlu ludźmi.
Joanna Garnier: – W czasie konfliktów zbrojnych, migracji ludzi na olbrzymią skalę, taka groźba istnieje. My po wybuchu wojny w Ukrainie również nastawialiśmy się na to, że będziemy mieli wiele przypadków handlu ludźmi i przypadków przymusowej pracy. Na początku, w lutym 2022, poszła pogłoska, że z granicy polsko-ukraińskiej wywożą kobiety do burdeli. Ale to się nie sprawdziło.
– Ale słyszeliśmy, że na dworcach w dużych miastach zaczęto wyławiać kobiety z tłumu.
– Podejrzane typy kręcą się wszędzie. Nie twierdzę, że nie było takich przypadków. Natomiast nie było to masowe. Nam się te straszne informacje nie potwierdziły, służby w Polsce działają dobrze. Proszę pamiętać, że handel ludźmi to jest coś, co dzieje się dla zysku. Nikt nie porywa ludzi z ulicy. Handlarz ludźmi, rekruter, działa w sposób przemyślany, bo potrzebuje ludzi do konkretnej pracy i konkretnych form wyzysku. Z pewnością piękne dziewczyny były narażone na różnego rodzaju nieuczciwe oferty, na przykład „mieszkanie za seks”. Takie sytuacje się zdarzają i trzeba być bardzo czujnym. Natomiast, na szczęście, masowych przypadków handlu ludźmi nie było. Porwań też nie.
Stale apelujemy o ostrożność, o czujność i zdrowy rozsądek. Zwłaszcza dlatego, że przyjechało bardzo dużo osób nieletnich, dziewcząt 15- i 16-letnich. Był czas, tuż po wybuchu wojny, że nie mogliśmy ustanawiać opiekuna tymczasowego, więc te dzieci, które uciekły z Ukrainy same, gdzieś nam umknęły. Wtedy wiele mogło się wydarzyć. Możliwe, że ktoś je przechwytywał. Znamy przypadki, że ktoś dwie dziewczyny zabrał do Hiszpanii. Mamy przypadki dziewczyn, które trafiły do Szwecji.
– A co teraz mówi prawo?
– Teraz jest już inne uregulowanie, więc można ustanowić opiekuna tymczasowego w stosunku do dziecka bez opieki. A opiekunowie są w taki, czy inny sposób monitorowani przez ośrodki pomocy społecznej. Natomiast w czasie, kiedy była ta luka prawna, nie wiadomo, co się działo.
– Mówi się wiele o handlu ludźmi, ale co to współcześnie oznacza?
– Handel ludźmi prowadzą zwykle zorganizowane grupy przestępcze. Dlatego też trudno oszacować skalę tego procederu. Jako organizacja znamy przypadki pracy przymusowej, oszustw, nakłaniania do wyjazdu z przedstawianiem wspaniałej oferty pracy, a także żądania dużych pieniędzy za tą „wspaniałą pracę” i przewóz do innego kraju. To także praca bez umowy, w zawyżonym czasie i niepłacenie za tę pracę albo płacenie 200 złotych za miesiąc pracy. To przede wszystkim jest wyzysk, w innej pracy niż seks-biznes. Wiem, że najczęściej handel ludźmi kojarzony jest z wywożeniem kobiet do prostytucji. W tej chwili tego wyzysku seksualnego mamy mniej. Ale nadal istnieje.
– To, że mniej, to pewnie kwestia rosnącej świadomości?
– To raczej kwestia wyboru, takiego świadomego wyboru. To już nie są te czasy, kiedy naiwne dziewczyny wyjeżdżały za granicę i myślały, że będą kelnerkami bez znajomości języka. Teraz już jednak trochę więcej wiemy, więcej myślimy, ale nadal są osoby w kryzysach. Czyli takie, które nie mają oparcia w rodzinie, czy wychowankowie instytucji, domów dziecka, osoby nieporadne życiowo, zdesperowane. Albo upośledzone w stopniu umiarkowanym lub lekkim, którym się wydaje, że zmiana miejsca, przestrzeni, czasu zmieni wszystko. A to jest pułapka.
– Czyli jednak ta świadomość wzrosła.
– Ale to jest świadomość rodzaju „Mnie to nie dotyczy”, „To dotyczy naiwnych i tępych dziewczątek”, „Ja mam maturę, znam trochę język, więc mnie to nie dotyczy”. A to wszystko jest kwestią przedstawienia oferty. To nie jest tak, że ci źli handlarze ludźmi są straszni od początku. Bez wątpienia oni na początku są uroczy, cudowni i ujmujący, oni potrafią opowiadać, jak będzie fajnie i jak będzie dobrze: „Zobaczysz, jakie duże pieniądze zarobisz”. Mało kto się na to nie złapie. Każdy chciałby gdzieś wyjechać, gdzie będzie wykonywać prostą pracę za gigantyczne pieniądze. Oczywiście traffiker, handlarz, potrafi pracować nad swoją ofiarą. Dlatego, że oczekuje od niej konkretnego zysku.
– A współczesne niewolnictwo, z którym walczycie? W dobie powszechnych możliwości komunikacji trudno sobie to wyobrazić, że coś takiego istnieje.
– To po prostu niewolnictwo. W rezultacie dodano mu tylko przydawkę „współczesne”. Dlatego to niewolnictwo, które się dzieje tu i teraz. Istotnie niewolnictwo możemy spotykać w zakładach przetwórstwa spożywczego, w fabrykach części samochodowych, na polach… Po prostu, wszędzie tam, gdzie ludzie pracują.
W związku z tym termin „współczesne niewolnictwo” powstał w Wielkiej Brytanii. Dlatego też oni w 2015 roku przygotowali ustawę, która reguluje wszystkie kwestie związane z handlem ludźmi, m.in. karanie. Przesłanki definiują, czym jest handel ludźmi. To wydarzyło się podczas gdy zginęło kilkadziesiąt osób, nielegalnych robotników z Chin, zbieraczy ostryg. Przypływ sprawił, że ze swojej pracy nie wyszli żywi. To wstrząsnęło opinią publiczną na tyle, że powstała ta ustawa, a wcześniej na wiele sytuacji nie zwracano uwagi.