Gwardia Opole przegrała z Górnikiem aż siedmioma trafieniami różnicy, w głównej mierze dlatego, iż zupełnie nie wyszedł gospodarzom finisz spotkania. Wówczas to przestali radzić sobie zarówno w ofensywie jak i defensywie, co zabrzanie skwapliwie wykorzystali.
Szkoda, bo wcześniej gwardziści prezentowali się lepiej niż dobrze. Na ich tle wyróżniali się choćby bramkarze. I to nie tylko Adam Malcher, który łapał po przerwie, ale i broniący przed zmianą stron Jakub Ałaj. W ataku z kolei pokazał się Noa Zobac, nie tylko dlatego, że zanotował osiem trafień. Natomiast gdy po zmianie stron przypomniał o sobie Andrzej Widomski, to niestety niebawem musiał opuścić parkiet z powodu kontuzji.
W pierwszej połowie prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie, a żadnej z ekip długo nie udawało się odskoczyć choćby na dwa gole różnicy. Na 180 sekund przed końcem był jeszcze remis po 10. I dopiero ten fragment spotkania rywale „wygrali” 4:1, co dało im pewien spokój w przerwie.
Gwardia podjęła walkę
Po wyjściu z szatni jednak do bramki Górnika szybko piłkę posłali Zubac i Widomski. W związku z czym cała zabawa zaczęła się niemalże od początku. Niemniej, przed wspomnianym na wstępie fragmentem, prowadzili oni „tylko” 20:18. Wtedy jednak zanotowali trzy trafienia pod rząd. To sprawiło, iż podopieczni Rafała Kuptela musieli coraz bardziej się odkrywać, a rywalom pasowało to niezmiernie. Zaczęli bowiem zdobywać brami raz po raz. U miejscowych odpowiadał na to już tylko Mateusz Jankowski.
Tak czy inaczej opolanie po 20 kolejkach wciąż mają na koncie 19 punktów i dalej zajmują 10 lokatę w tabeli elity. Niebawem przed nimi kolejny mecz, tym razem w ramach waki o półfinał Pucharu Polski. Już we wtorek ugoszczą bowiem Azoty Puławy czyli rywali z którymi już w tym sezonie dwukrotnie wygrali.
Gwardia Opole – Górnik Zabrze 22:29 (11:14)
Gwardia: Ałaj, Malcher – Zubac 8, Jankowski 4, Widomski 3, Scisłowicz 2, Czyczykało 1, Hryniewicz 1, Kawka 1, Morawski 1, Wojdan 1, Koc, Kucharzyk, Milewski, Sosna, Stempin.