– Szacunek dla ludzkich zwłok, ich godny pochówek jest wpisany w ludzką naturę? Podczas wykładu w ramach Salonu Opolskiej Nauki przywołał ksiądz profesor przykład „Antygony” Sofoklesa, dramatu napisanego w 442 roku przed Chrystusem. Jego bohaterka tak bardzo chce godnie pochować brata, że gotowa jest za to ponieść śmierć z ręki Kreona.
Ks. prof. dr hab. Piotr Morciniec: Podczas wykładu pt. „Pochować… ludzka rzecz” mówiłem właśnie o tym, że pochówek jest czymś uniwersalnym, wpisanym w ludzką naturę. Paleoantropolodzy wręcz wyznaczali jako granicę bycia człowiekiem, a więc już nie zwierzęciem to, że jakieś stworzenie postanawia pochować swojego przodka. Nie ma religii, ale też nie ma kultury, która nie szukałaby i nie znajdowała jakiegoś rytuału przejścia, pożegnania zmarłego, „rozliczenia się” z jego ciałem.
– W chrześcijaństwie zwykliśmy mówić o pietyzmie wobec ciała człowieka zmarłego. Słownikowo pietyzm odwołuje nas do piety, do rzeźby przedstawiającej Matkę Bożą z ciałem zdjętego z krzyża Chrystusa na kolanach. Jeśli tak, to pietyzm oznacza czułość, bliskość, po prostu miłość?
– Pietyzm to jest podejście z ludzką wrażliwością do ludzkiego ciała. Warto podkreślić, że tak rozumiany pietyzm jest postawą, ale nie jest normą. To znaczy powinieneś się troszczyć o ludzkie zwłoki, bo to jest postawa związana – jak powiedziałem – z byciem człowiekiem, ale przywiązania do nich, czułości nie powinniśmy opisywać w kategoriach nakaz – zakaz. Prawo określa jednak negatywnie granice tego, czego z ludzkim ciałem czynić nie wolno. Do takich postaw należy bezczeszczenie zwłok. Ale w naszych czasach to się relatywizuje, skoro w odniesieniu do ciała człowieka używa się już czasem pojęcia recykling. Choć jeszcze nas to szokuje, gorszy. Widziałem to po reakcjach słuchaczy na wspomnianym opolskim wykładzie.
– Ciało zmarłego zachowuje podobieństwo do człowieka, którym zmarły był. A czy ono ma godność?
– Nie ma godności, ale „jakoś” uczestniczy w godności osoby, którą było. Godność jest czymś przynależnym osobie. Obrona tezy, że zwłoki są osobą, jest bardzo ryzykowna. Jeśli są osobami, przysługują im wszystkie prawa. Mamy w Polsce taką partię, która gotowa w imię tych praw kłaść na nagrobkach karty wyborcze. Ciało zmarłego budzi pozytywne uczucia. Toteż wyznaczamy granice postępowania ze zwłokami człowieka, aby nie obrażać uczuć jego bliskich. Natomiast martwego ciała obrazić nie możemy.
– Do kogo należy ciało zmarłego? Do jego krewnych, bliskich?
– Nie należy do nikogo. Przyjęło się mówić, że do Boga i do ziemi: „Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”. To, że ciało do nikogo nie należy, jest zasadą podobną do tej, jaka obowiązuje w świecie żywych. Żaden człowiek nie jest własnością kogokolwiek: męża, żony, rodziców itd.
– Czasem mówimy: moja żona, moja kobieta, ale to jest wyraz czułości, przywiązania, nie określenie relacji własności.
– W świecie zmarłych jest tak samo. Kiedy pytamy, czy zwłoki to jest osoba czy rzecz, odpowiedź brzmi: To jest „specjalna rzecz” (jak to określa prawo). Ale bardzo specyficzna, mająca pewne konotacje, które nakazują ją chronić i zakazują komercjalizować.
– Nakazują? Podczas wykładu ksiądz profesor mówił o takich miastach jak Praga czy Kopenhaga, gdzie po 90 procent spopielonych zwłok nikt się nie zgłasza, nikt ich nie odbiera, są rozsypywane na wyznaczonych parcelach. Gdzie się podziała czułość Antygony i chrześcijański pietyzm? 90 procent ludzi nie ma żadnych bliskich, którzy ich kochają? To niemożliwe.
– Mniej istotną przyczyną może być to, że są to kraje historycznie protestanckie. Z trochę innym podejściem do zmarłych, bez uroczystości Wszystkich Świętych, Dnia Zadusznego i pielęgnowanego tak mocno np. w Polsce zwyczaju gromadzenia się w te dni na cmentarzach. Ale o wiele ważniejszymi przyczynami takich postaw są sekularyzacja i industrializacja. Do XVIII wieku chowano ludzi w centrum ludzkich osiedli, zazwyczaj blisko kościoła często zbudowanego na relikwiach męczennika. Wraz z epoką przemysłową wyprowadzono ciała poza miejsca osiedlenia. Nasze wielkie cmentarze są zazwyczaj daleko. Wtedy się problem zaczyna. Do tej chwili ludzie żyli ze zmarłymi, a ci byli częścią społeczności. Wraz z epoką przemysłową zostali wyłączeni ze społeczeństwa. Specyficznym symbolem i symptomem tego oddzielenia jest odgradzanie umierającego parawanem. My już nie chcemy tego widzieć, to nie jest nasze. Śmierć przestała należeć do życia. W filozofii i kulturze także.
– Ale to ciągle nie wyjaśnia osamotnienia tych zmarłych, tego, że nie ma ludzi chcących ich pożegnać.
– Morze samotności jest przeogromne. Często żyjemy złudzeniem relacji przez świat wirtualny. Mamy mnóstwo znajomych w sieci. Ale to jest specyficzna więź. Ktoś mi kiedyś przysłał takiego mema: Dwóch grabarzy wiezie na wózku trumnę z ciałem. Za trumną idzie tylko ksiądz. A jeden grabarz mówi do drugiego: Zobacz, a miał ponad 10 tysięcy obserwujących.
– To świat przerysowany. Myślę, że wielu znajomych z sieci na grób też przychodzi. Ale zjawisko istnieje. Myślę, że pogrzeby znanych Opolan gromadzą mniejsze tłumy niż dawniej. Ale to nie oznacza braku zainteresowania. Zdjęcia z ceremonii są oglądane w sieci bardzo chętnie.
– Moi znajomi opowiadali, że w Niemczech więcej ludzi przychodzi na cmentarze dla zwierząt niż na cmentarze dla ludzi. Sam byłem na cmentarzu dla zwierząt w Berlinie i czytałem napisy na nagrobkach psów: „Całe nasze szczęście”, „Jedyna nasza nadzieja”. Autorom tych nagrobków zostały tylko ich zwierzęta. Po ludzku rzecz biorąc, są ogromnie samotni. Niemieccy biskupi napisali w jednym z dokumentów, że zmiana kultury funeralnej ma jedno z istotnych źródeł w rozczarowaniu realnymi relacjami.
– Coraz powszechniejszą formą pochówku jest kremacja. Kiedyś była – zwłaszcza w środowisku masonerii – demonstracyjną formą wyrażenia niewiary w zmartwychwstanie i jedną z form walki z Kościołem. Kościół ekskomunikował tych, co się z taką motywacją kazali skremować. Dzisiaj obie formy pochówku – w trumnie i w urnie – są także dla osób wierzących – równoprawne.
– Tak, choć w „Katechizmie Kościoła katolickiego” wciąż jest zachęta do ziemnego pochówku. Ale na terenach dawnego NRD dokonuje się już prawie wyłącznie kremacji. Ich skala sięga w niektórych landach 98 procent. Przyczyny są różne, a bardzo istotnym powodem jest ekonomia. Pogrzeb ze spopieleniem zwłok jest w warunkach niemieckich o wiele tańszy od pochowania trumny do ziemi. Można zaoszczędzić nawet 2-3 tysiące euro.
– W naszych czasach coraz bardziej popularne – w Europie Zachodniej i w USA stają się „nowe” formy postępowania ze zwłokami, bo trudno wtedy mówić o grzebaniu. Myślę m.in. o zmianie ciał ludzkich w rzeźby za pomocą plastynacji (prekursorem był – w 1977 roku – niemiecki lekarz i anatom Gunther von Hagens); o tzw. diamentach pamięci, czyli robieniu biżuterii, która powstaje w procesie przetworzenia pozostałości po zmarłej osobie, takich jak popioły z kremacji zwłok. Lub włosy na syntetyczny diament albo wreszcie o rozsypywanie popiołów nad morzem, jeziorem itd.
– Myślę, że wszystkie one mają wspólne źródło. Są zaprzeczeniem religijnej wiary w życie wieczne. Bo – w tych koncepcjach – jeśli wieczność istnieje, jest tylko materialna. Stąd próby albo zapewnienia zmarłemu specyficznej, właśnie materialnej trwałości, uwiecznienia (diament jest twardy, niepodatny na zniszczenie), albo rozpłynięcia się w nicości, skoro niczego dalej, po śmierci już nie ma. Problem nie jest w tym, że ktoś zamienia prochy swojego zmarłego w diament, bo to jest tylko techniczna procedura. Istotna jest motywacja i światopogląd, jaki za tym stoi.
– Popularność tych nowych form wiąże ksiądz profesor z sekularyzacją?
– Stanowczo tak. Ale natura nie znosi pustki. Jeśli dotychczasowe rytuały religijne stały się puste, to tworzymy sobie jakieś nowe, które są adekwatne do naszych wyobrażeń.
– Wierzących, świadomych chrześcijan te zmiany obyczajowości związane z chowaniem zmarłych powinny niepokoić?
– W tym znaczeniu powinny, że to jest mocny głos przekonujący, że coraz mniejsza jest, zwłaszcza w Europie Zachodniej i w Ameryce Północnej, grupa tych, którzy mają religijne fundamenty. Zresztą, problem dotyka także Polski. W naszych realiach rytuały katolickie dla znacznej już części społeczeństwa przestały mieć jakąkolwiek wymowę, stały się niezrozumiałe. Ale problem wydaje się bardziej fundamentalny. Skoro nie chcemy, nie potrafimy z szacunkiem grzebać ludzkich ciał, a mówiliśmy na początku tej rozmowy, że chowanie przodków było jednym z tych czynników, które decydowały o odróżnieniu ludzi od zwierząt. To powstaje pytanie, czy zawitała do nas kultura postludzka? Twierdzę, że idziemy w tym kierunku.
Powtórzę, to jest problem Europy i częściowo Ameryki Północnej, problem zachodniej cywilizacji. Nie spotkamy go w innych częściach świata. Tam się zmarłych grzebie lub spala i to z pełnym przekonaniem o światopoglądowej czystości tego, co robię. Jeśli nad Gangesem spala się zmarłych, to z przeświadczeniem, że to jest najkrótsza droga do tego, aby doznali oni oczyszczenia i byli gotowi do reinkarnacji. Więc to są często inne zasady religijne od naszych, ale jakieś są. My jako społeczeństwo stajemy się coraz bardziej wyprani z zasad, z pamięci. Poeta pisał, że narody, które tracą pamięć, tracą życie. Nie znam mądrzejszej pamięci niż szanowanie przodków.
– Czy formą tej pamięci może być cmentarz wirtualny? Klikam i odwiedzam przez internet bliskich, nawet mobilizuje mnie to do modlitwy za nich…
– Jako forma wspierająca cmentarze wirtualne są czymś genialnym. Nie zawsze mogę pojechać daleko na cmentarz, więc tak łatwiej mi pamiętać. Gorzej, jeśli cmentarz online zastępuje jakikolwiek kontakt z realnym miejscem pochówku naszych bliskich.
– Czasem świadomego niszczenia i bezczeszczenia zwłok były w dziejach i są wojny. Podczas II wojny światowej masowo płonęły krematoria, co miało być formą masowego unicestwienia doczesnego i wiecznego np. Żydów przez niemieckich nazistów. Teraz trwa wojna w Ukrainie…
– Już po pierwszych rzeziach, jakich Rosjanie dokonali na Ukraińcach, mnie zaskakiwało jedno. Kiedy tylko front się przesunął o kilkanaście kilometrów, Ukraińcy rozgrzebywali masowe groby i wydobywali ciała żołnierzy, by ich z szacunkiem pochować w osobnych mogiłach. Myślę, że dawali oni wyraz temu, co jest w naturze człowieka. Bo przecież wojna się toczy i wydawałoby się, że są ważniejsze sprawy, a okazuje się, że ta też jest bardzo ważna.
– Ksiądz profesor był w Srebrenicy, gdzie muzułmanie pieczołowicie – czasem po długim czasie – ekshumują ciała ofiar tamtejszej masakry.
– Byłem na cmentarzu w Potoczarach w 2010 roku, czyli 15 lat po zakończeniu wojny bałkańskiej. Ale myślę, że oni nadal te ciała ekshumują. W przekonaniu muzułmanów człowiek, który nie został godnie pochowany, nie może iść do raju, do Allaha. Islamski rytuał każe zmarłego pochować przed zachodem słońca. Jeśli nie mógł być w ten sposób pochowany, to dopełnienie tego nawet po kilkunastu latach jest formą zadośćuczynienia i dopełnienia tego obowiązku. I pomocą w zbawieniu zmarłego.
– Dobrze jest też pamiętać, że te zwyczaje i rytuały pogrzebowe, jakie znamy, nie są powszechne we wszystkich cywilizacjach, kulturach i religiach. Niektóre mogą być dla nas szokujące, jak zjadanie ludzkich zwłok przez sępy w Tybecie.
– Bogactwo kulturowe pochówków jest bardzo szerokie. Wrócę jednym rozwiniętym zdaniem nad Ganges. Tam się zmarłych spala i – czyni to zazwyczaj najstarszy syn – rozbija im czaszki. Żeby dusza mogła z ciała odlecieć. Z ciała, które światopoglądowo, dla tamtych ludzi jest jedynie opakowaniem.
– Ale kiedy ogląda się zdjęcia sępów, które w Tybecie żerują na nagich zwłokach ludzkich, trudno nie odczuwać niesmaku.
– Też go przez jakiś czas odczuwałem. Miejscowi taką formę pożegnania zmarłych nazywają miłosierdziem wobec ptaków lub pogrzebami niebieskimi. Bo z ciała zmarłego nie powinno nic zostać, ptaki mają je zabrać do nieba. Kości, które zostają, wrzuca się do tzw. wież milczenia lub ktoś odpowiedzialny te kości rozbija, aby ptaki mogły i je także zjeść. Żeby naprawdę nic nie zostało.
– Ciało jest pustym naczyniem…
– Toteż nie ma go po co przechowywać, ale też nie należy go zostawiać własnemu losowi. Bo istnieje lęk, że dusza w takim porzuconym ciele zostanie uwięziona. Poza uzasadnieniem religijnym ta forma pochówku ma także uzasadnienie praktyczne. W tybetańskiej skale trudno sobie wyobrazić kopanie ziemnego grobu lub poszukiwanie drewna na ognisko.
Czytaj także: Ludzie kultury, sportu i samorządu – ci Opolanie odeszli na przestrzeni roku
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.