Po tym jak w weekend podopieczni Tuomasa Sammelvuo nie sprostali u siebie AZS-owi Olsztyn, tak tym razem w ten sposób odprawił ich LUK Lublin. W związku z czym po 17 kolejkach mają 34 punkty na koncie i wciąż zajmują czwartą lokatę.
Z pięciu setów wtorkowego spotkania nie wszystkie były zacięte. Na pewno taki był ten pierwszy, choć długo się na to nie zapowiadało. Goście szybko wyszli bowiem na prowadzenie 8:4. Pięć z kolejnych sześciu akcji należało jednak do lublinian i mieliśmy remis po 9. Później mieliśmy już sporo walki punkt za punkt, niemniej wreszcie to nasi siatkarze odskoczyli na 17:14 i wydawało się, że będą już kontrolować sytuację aż do końca partii. Tym bardziej, że mieli dwie piłki setowe. Miejscowi jednak obronili je, a potem zaczęła się walka „na przewagi”. I to nadspodziewanie długa. W niej obie ekipy miały swoje szansę, ale ostatecznie triumfowali lublinianie 39:37.
Po zmianie stron dalej trwała bardzo wyrównana walka. Długo, żadna z drużyn nie był w stanie „odskoczyć”. Dopiero po skutecznym kontrataku Wojciecha Włodarczyka i bloku na Adrianie Staszewskim „zrobiło się” 14:12 dla miejscowych. Paradoksalnie to wreszcie podziało na kędzierzynian, którzy nie tylko odrobili straty, ale i zrobili to z nawiązką. Od stanu 20:18 przechylili na swoją korzyść wszystkie pięć piłek i tym samym dość pewnie zwyciężyli.
W trzecie części natomiast „poszli za ciosem”. Na tyle, że szybko było 7:1 dla nich, a potem nawet powiększyli przewagę do siedmiu punktów. Rywale co prawda próbowali się nie poddawać i nieco zminimalizowali straty, ale to tylko rozjuszyło gości, którzy ostatecznie rozbili ich do 17, a rozgrywkę zamknął atak po bloku Bartłomieja Klutha.
Za to gdy trzy pierwsze piłki czwartej odsłony wygrali gospodarze wydawało się, że to oni w końcu się przebudzili. Na szczęście przedstawicieli Zaksy zachowali czujność i szybko doprowadzili do remisu. Później znowu mieliśmy dość wyrównany bój, choć z lekkim wskazaniem na team z Opolszczyzny. Niemniej od stanu 14:14 zaczęła się zaznaczać przewaga miejscowych. Na tyle, że na przestrzeni paru akcji odskoczyli oni na trzy „oczka”. To pozwoliło już im kontrolować wydarzenia na parkiecie to końca tego starcia i finalnie wygrali 25:23.
W tie break zdecydowanie lepiej weszli rywale dla których – po kontrataku Nicolasa Szerszenia – było 5:2. To znowu pozwoliło im być o krok, dwa do przodu. Jak choćby wtedy gdy po ataku Aleksandra Śliwki mieli już tylko dwie piłki więcej, po czym m. in. as Szymona Romacia sprawił, że podwoili ten dystans. Po tym już grało się im zdecydowanie łatwiej i ostatecznie zwyciężyli oni 15:10.
LUK Lublin – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:2 (39:27, 18:25, 17:25, 25:23, 15:10)
ZAKSA: Janusz (3), Śliwka (30), Paszycki (12), Kaczmarek (20), Żaliński (6), Smith (11), Shoji (libero) oraz Staszewski (9), Kluth (3), Stępień (1), Kalembka (1).