Dreman po tej porażce wciąż jest piąty w tabeli. W 18 meczach nasza ekipa zebrała 28 punktów przy bilansie goli 65-49. Do czwartej w stawce drużyny z Leszna traci cztery „oczka”.
Reklama futsalu
– Długo graliśmy jak równy z równym z mistrzem Polski, ale zadecydowały detale i ostatecznie zostajemy bez punktu – oceniał po spotkaniu Waldemar Sobota z ekipy gospodarzy. – Niemniej, to był fajny pojedynek w którym sporo się działo, co na trybunach obserwowało sporo kibiców. Myślę, to była naprawdę dobra reklama futsalu.
I trudno się z nim nie zgodzić. Choć w pierwszej połowie gole nie padły, co w tej odmianie piłki zdarza się rzadko, to i tak widzowie zebrani w Stegu Arena na brak emocji nie mogli narzekać. Początkowo wydawało się, że gliwiczanie będą kontrolować wydarzenia na parkiecie, tym bardziej, że miejscowi szybko złapali trzy faule, bo tyle mieli już po 150 sekundach gry. W porę jednak się opamiętali i do końca tej odsłony… nie przewinili już ani razu.
Rywale jednak próbowali to wykorzystać i atakowali coraz śmielej. I to oni mieli pierwszą świetną sytuację, kiedy to na półmetku inauguracyjnej odsłony Bruno Graca huknął w słupek. To był sygnał dla Dremana, że należy zintensyfikować ataki. I niebawem bliski powodzenia był Arkadiusz Szypczyński, jednak jego próba zatrzymała się na poprzeczce. Gdy mijał kwadrans gry kolejną świetną okazję mieli goście, ale niesamowitym refleksem i gibkością wykazał się Dawid Lach. Natomiast na „gola do szatni” kapitalną szansę miał Szypczynski, ale jego potężny strzał tylko ostemplował słupek.
Po zmianie stron podopieczni Jarosława Patałucha nie odpuszczali i mieliśmy małe oblężenie bramki Piasta. Dwóch dobrych okazji nie wykorzystał wówczas Felipe O Magoo, a i przyjezdni ofiarnie blokowali uderzenia Tygrysów. W końcu jednak obudzili się przeciwnicy, ale parę razy kapitalnie wykazał się Lach.
Bramki dopiero po przerwie
Aż wreszcie w 28 minucie miejscowi świetnie rozprowadzili akcję. W narożniku znalazł się Kamil Kucharski i idealnie wystawił piłkę Szypczyńskiemu, któremu temu pozostało jedynie „odpowiednio” dostawić nogę. Goście mogli wyrównać niemal natychmiast, ale błąd Brayana Tolozy rewelacyjnie naprawił Lach. Niebawem z kolei na 2-0 podwyższyć mógł Denis Blank, jednak uderzył tuż nad poprzeczką.
Mistrzowie kraju nie rezygnowali o czym świadczy fakt, że już na siedem minut przed końcem zaczęli grać z „lotnym bramkarzem”. I to bardzo szybko przyniosło im skutek. Albowiem do siatki piłkę posłał Breno Rosa… Aczkolwiek nie sposób odnieść wrażenia, iż w tej akcji jeden z jego kolegów mocno pomógł sobie ręką, czego sędziowie nie zauważyli.
Co ciekawe przyjezdni mimo wyrównania, dalej grali z „pustą bramką”. Gracze Dremana próbowali to wykorzystać, ale zamiast tego 80 sekund przed końcem stracili gola na 1-2, a zdobył go grający właśnie jako „lotny” Marek Bugański. Po tym ciosie nasi futsaliści spróbowali jeszcze wyrównać, ale przyjezdni umiejętnie się bronili.
– Porażki są wkalkulowane w sport. Takie jak w tym spotkaniu, poniesione w samej końcówce, bolą podwójnie, niemniej dzień po meczu wracamy do pracy i skoncentrowani czekamy na kolejne wyzwana – zauważał Sobota.
Przypomnijmy, iż w niedzielę nasi futsaliści zagrają o kolejną rundę Pucharu Polski.
Dreman Opole-Komprachcice – Piast Gliwice 1-2 (0-0)
Bramki: 1-0 Szypczyński 28., 1-1 Breno Rosa 34., 1-2 Bugański 39.
Dreman: Lach – O Magoo, Kucharski, Parra, Szypczyński oraz Sobota, Gheneloff, Nuno Chuva, Makowski, Blank.