Dreman poległ w Toruniu
Sam pojedynek rozpoczął się dla przyjezdnych fatalnie. Nie minęło 60 sekund gry, a już przegrywali. Tylko tyle czasu potrzebował bowiem Remigiusz Spychalski by pokonać Dawida Lacha. Przedstawiciele naszej ekipy jednak się nie poddali i dążyli do wyrównania. Gdy minął półmetek pierwszej odsłony z małym okładem wreszcie się to im udało. Wówczas to do siatki rywala piłkę posłał Felipe Deyvisson.
Wydawało się, że goście pójdą za ciosem. Próbowali, ale niewiele z tego wynikało. Jakby tego było mało tuż przed przerwą stracili nie gola, ale dwa do szatni. Najpierw prowadzenie torunianom przywrócił Krystian Kraśniewski, a niebawem po raz drugi piłkę do siatki skierował Deyvisson. Niestety, było to trafienie samobójcze.
Na szczęście podopiecznych Toniego Corredery to również nie załamało. Aczkolwiek trochę czasu w drugiej połowie musiało minąć, zanim konkretnie odpowiedzieli. Niemniej w 28. minucie kontaktowe trafienie zanotował Nico Brayan Toloza. Wiara w happy end zatem powróciła.
Szczęścia w ofensywie jednak brakowało. Im bliżej końca spotkania tym bardziej więc futsaliści z Opolszczyzny coraz bardziej się odkrywali. Łącznie z grą z tzw. lotnym bramkarzem. I za takie ryzyko mocno zapłacili, gdyż piłkę do opuszczonej „świątyni” Dremana skierowali Kacper Zboralski i Michał Wojciechowski.
FC Reiter Toruń – Dreman Opole-Komprachcice 5-2 (3-1)
Bramki: 1-0 Spychalski – 1., 1-1 Deyvisson – 11., 2-1 Kraśniewski – 19., 3-1 Deyvisson – 20. (samobójcza), 3-2 Toloza – 28., 4-2 Zboralski – 40, 5-2 Wojciechowski – 40.
Dreman: Lach – Pautiak, Toloza, Deyvisson, Szypczyński oraz Garcia, Sobota, Blank, Szadurski, Kaczka, Janczak.
Czytaj także: Gwardia Opole wciąż bez punktu na wyjeździe