Na wszystko ma proste recepty, co się wielu podoba, nie tylko w Ameryce, bo zwykli ludzie chcą świata na „chłopski rozum”. Z tego powodu przypisuje mu się ową mityczną sprawczość, tak pożądaną u przywódców w naszym rozchwianym obecnie życiu.
Donald Trump – co zrobi, trudno przewidzieć
Tylko, że Trump niczego jeszcze nie sprawił, niczego nie rozwiązał. Przykładem wojna rosyjsko-ukraińska, która miała się skończyć w jeden dzień. Potem w miesiąc. A teraz widać, że nawet rok może być mało. I tu rodzi się najważniejsze pytanie: a co będzie, jak mu się nie uda? Co będzie lepsze, a co gorsze dla USA i świata – kiedy Trumpowi się powiedzie, czy też nie. Nie tylko w sprawie Ukrainy.
Weźmy cła. Są jak bomba atomowa, użyteczna jest groźba ich użycia. Użyte spowodują odwet, a wtedy czeka nas globalny kryzys. Trump ogłosił cła na towary z Kanady i Meksyku. Mimo to zaraz je zawiesił na miesiąc. Przekaz jest taki, że na prośbę przywódców Kanady i Meksyku.
Owszem, rozmawiali oni o tym z administracją Trumpa, ostrzegając również, że w rewanżu wprowadzą cła na towary z USA. Ale decydujące tu było przerażenie amerykańskich firm, które żyją z importu. A często i z… eksportu do własnego kraju. Wielu przedsiębiorców, w tym i wielkie koncerny, zainwestowało np. w Meksyku w budowę fabryk, które produkują na rynek amerykański. Podwyżka ceł zrujnowałaby ich model biznesowy.
Tak więc cła w skali makro nie poprawią kondycji amerykańskiej gospodarki i życia Amerykanów. Wręcz przeciwnie. Natomiast deficyt w handlu z sąsiadami i Unią Europejskiej jest jedynie objawem choroby. A jest nią niska konkurencyjność wielu amerykańskich branż, nie tylko w porównaniu do Chin, ale i tej niby przeregulowanej i socjalnej Europy. Przecież Europejczycy nie kupują amerykańskich samochodów nie dlatego, że Bruksela im zabrania.
Wzrostu ceł więc najprawdopodobniej nie będzie. I dobrze, choć dla autorytetu Trumpa niekoniecznie. Gorzej, jeśli na czczym gadaniu skończy się w innych sprawach. Nawet tych najbardziej kontrowersyjnych. Bo to, że Trump się ośmieszy, to najmniejsze zmartwienie. Można go nie cierpieć, ale on reprezentuje Amerykę. Jego bezradność i nieskuteczność będą też jej bezradnością i nieskutecznością. Co ośmieli Rosję i Chiny do kroków, których dotąd by nie zrobiły. Czy tego chcemy?
To paradoks i ogromny dyskomfort dla wielu, ale chyba trzeba kibicować Trumpowi, żeby choć w części mu się udało. Przynajmniej w geopolityce.
Czytaj też: Donald Trump znów prezydentem USA. „Polska prawica już konkuruje o jego względy”
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania