Krzysztof Ogiolda: Dlaczego Aleksiej Nawalny musiał zginąć? Śmierć najważniejszego rosyjskiego opozycjonisty to dowód siły czy słabości Rosji Putina?
Prof. Nikołaj Iwanow: Z jednej strony to, że trzeba było zabić człowieka skazanego na 20 lat kolonii karnej, przetrzymywanego za kręgiem polarnym, odciętego od kontaktów z ludźmi, świadczy o słabości. Ale jednocześnie Putin tym zabójstwem pokazał całemu światu, że jest człowiekiem nieprzewidywalnym i w konfrontacji z Zachodem może zrobić wszystko. Był niejednokrotnie uprzedzany, że jeśli Aleksiej Nawalny umrze w więzieniu, Rosję spotkają bardzo poważne konsekwencje. Mówił to sam prezydent Biden. Zresztą, wygląda, że o tych groźbach pod adresem Putina trochę zapomniał. Mimo, że przeciw jego uwięzieniu protestowali wszyscy przywódcy cywilizowanego świata, Putin pozwolił na śmierć Nawalnego. Oficjalnie nie potwierdzono, czy ta była naturalna, ale nikt nie wątpi, że to było zabójstwo.
Trudno mówić o śmierci naturalnej, skoro Aleksiej Nawalny spędził w karcerze ostatnie dwa miesiące, a łącznie rok…
– To jest powolne zabijanie. Rosja dzisiejsza jak kiedyś Związek Sowiecki przoduje w rozpracowywaniu metod tajnego, cichego uśmiercania. Jeszcze za Stalina działało w Moskwie specjalne laboratorium trucizn. A i później umierali nagle przeciwnicy systemu na całym świecie. Być może w tajnych archiwach rosyjskich są informacje o przyczynach ich śmierci. Rosja Putina też ma wypróbowane metody zabijania. Wykorzystano je przy próbie uśmiercenia Litwinienki, Siergieja Skripala z córką w Londynie i wielu innych.
Nawalnego także próbowano uśmiercić…
– To prawda, ich możliwości zabijania wydają się niemal nieograniczone. Co jest dziwne, na dzień przed śmiercią Aleksiej Nawalny rozmawiał ze swoim adwokatem. Był na ekranie widoczny i nie sprawiał wrażenia poważnie chorego, żartował, rozmawiał. Zwracało uwagę jedynie – te zdjęcia obiegły teraz cały świat – że jest niezwykle szczupły. Chudość to za kręgiem polarnym zły znak. Bo żeby tam przetrwać, w bardzo niskich temperaturach, trzeba jeść więcej niż w Europie Środkowej.
Przypomnijmy, Aleksiej Nawalny – wiedząc, co go czeka – świadomie wrócił do Rosji. Czy taki męczennik może pomóc tym, co próbują być w Rosji opozycją? Myślę także o tych Rosjanach, którzy w ponad 30 miastach protestowali przeciw jego unicestwieniu z napisami „Ubijcy” (mordercy) w rękach?
– W każdym normalnym państwie, gdyby doszło do podobnych wydarzeń, na ulice wyszłyby setki tysięcy ludzi. W Rosji na pewno wielu ludzi żonie i rodzinie Nawalnego współczuje, ale na ulice wychodzą jednak tylko setki. Bo tam takie wyjście w akcie protestu jest – ze względu na potencjalne konsekwencje – bohaterstwem. Ale nie to jest najważniejsze, tylko stan świadomości rosyjskiego społeczeństwa. Zwolennicy Nawalnego są w mniejszości i to nie jest myśl nowa. Rosyjski nacjonalizm jest ważnym elementem tamtejszej społecznej świadomości. I nawet śmierć Nawalnego nie przyniosła jakiejś znaczącej fali społecznego współczucia. Putinowska propaganda jest tak okrutna, bezczelna, ale zarazem profesjonalna, że wymyła mózgi zdecydowanej większości narodu. I ta większość – z trudem mi to przechodzi przez gardło – jest zadowolona za śmierci tego człowieka, który był sumieniem Rosji i konsekwentnym przeciwnikiem wojny. Większość rosyjskiego narodu popiera Putina i zgadza się z jego polityką. Niestety, ten fałszywie pojmowany patriotyzm powoduje, że dla większości Rosjan Aleksiej Nawalny jest wrogiem. Podobnie jak naród ukraiński. Muszę to powiedzieć – chociaż bardzo mnie to boli, bo też z tego kraju pochodzę – społeczeństwo rosyjskie jest chore na nacjonalizm. I to w najgorszym wydaniu, nacjonalizm podobny do nazizmu, choć masowej zagłady przeciwników politycznych, jak za Hitlera, jeszcze tam nie ma.
Od czasów niemieckiego nazizmu upłynęło blisko 80 lat. Jak to możliwe, że w XXI wieku mogą istnieć kolonie karne, czyli coś w rodzaju obozów koncentracyjnych, tyle że bez komór gazowych?
– Rosyjskie stowarzyszenie obrony praw człowieka „Memoriał” prowadzi rejestr więźniów politycznych. Za czasów Stalina ich liczba wynosiła – zdaniem niektórych badaczy – kilkanaście milionów. Dzisiaj więcej więźniów politycznych jest w małej, liczącej 9 milionów Białousi niż w wielkiej 140-milionowej Rosji. Bo w Białorusi za kratami siedzi ponad dwa tysiące więźniów politycznych, w Rosji natomiast setki. Choć być może nie o wszystkich wiemy. Ale Rosjanie mający bardzo dobra pamięć historyczną, są świadomi, że reżim może być bardzo okrutny. Dlatego na ulice wychodzą protestować tylko najodważniejsi, najbardziej zdeterminowani. Większość społeczeństwa wie, że z Putinem żartów nie ma, bo jego służby mogą potajemnie zabić albo pod byle pozorem zamknąć na 25 lat. Generalnie reżim Łukaszenki jest znacznie bardziej represyjny niż Putina. Na Białorusi za parę słów przeciw wojnie napisanych w internecie możesz dostać kilka lat. W Rosji za to samo karę grzywny lub wyrok w zawieszeniu. Ale potencjalnie Putin jest okrutniejszy, a tym samym strach Rosjan jest o wiele większy niż Białorusinów. To są – wbrew rosyjskiej propagandzie – dwa zupełnie inne narody. Białorusini w przeważającej większości są przeciw wojnie (milion osób wyemigrowało), Rosjanie są w przytłaczającej większości za wojną.
Na przeciwników wojny jest wywierana presja społeczna?
– Nierzadko własne dzieci lub rodzice patrzą na nich jak na wariatów.
Co może zrobić świat? Obłożyć Putina sankcjami, jakich jeszcze w historii nie było? A może zerwać kontakty? Z Hitlerem w czasie wojny politycy nie rozmawiali.
– A Putin podróżuje na rozmowy do Chin i krajów arabskich, Łukaszenko także. Sankcje są nieskuteczne. Bo co z tego, że wprowadzono embargo na gaz z Rosji, skoro Austria nawet zwiększyła ilość kupowanego rosyjskiego gazu, kupują go Czesi, Słowacy. O Węgrzech nawet nie mówię. Dzięki tym dziurawym sankcjom Putin jest w stanie „kupować” Ukrainę. Płaci na terenach okupowanych Ukrainy rosyjskie emerytury, Mariupol został już w połowie odbudowany. Putin zapowiedział, że Awdijiwka, do której dopiero co Rosjanie weszli, stanie się kwitnącym parkiem. Tę taktykę wcześniej Rosja zastosowała w Czeczenii. Stolica kraju, Groznyj, wyglądał jak Stalingrad czy Warszawa po wojnie. Został odbudowany kwitnąco. Stanął tam największy w Europie meczet.
A świat co na to?
– Nie może się zdecydować, czy konfiskować zamrożone rosyjskie aktywa. W sytuacji, gdy budżet ukraiński przed wojną to było ponad 60 mld dolarów. A rosyjskie zamrożone na Zachodzie aktywa wynoszą 350 mld dolarów. Jak długo Ukraina mogłaby z tych pieniędzy żyć? Dostała 50 mld euro od Unii, kolejne 10 mld od Japonii, a prawdopodobnie wkrótce otrzyma 60 mld dolarów – na razie zamrożonych – od USA.
I przez jakiś czas będzie znów miała za co prowadzić wojnę?
– Tak, ale chodzi jeszcze o coś zupełnie innego. Pan pytał, co może zrobić świat. Może, a nawet powinien przeciwstawić się potężnej rosyjskiej propagandzie. My jeszcze niedawno w TVP widzieliśmy niemal codziennie Tuska mówiącego po niemiecku. Rosjanie u siebie widzą ciągle Ursulę von der Leyen, która przekonuje, że Putin jest zmuszony wykręcać elektroniczne czipy z pralek i lodówek i montować je do rakiet. Rosyjska propaganda przekonuje, że Rosja nie ma takich problemów, że czipy produkuje, a rozwija się – mimo sankcji – szybciej niż przed wojną.
Wracam do pytania: Co ma zrobić świat?
– Skoro sankcje nie działają, trzeba prowadzić z Rosją wojnę propagandową. Nie na użytek wewnętrzny, bo Polaków, Niemców i Amerykanów nie trzeba przekonywać, że Putin jest zły, a wojna jaką prowadzi, zbrodnicza. Ta wojna powinna być kierowana w stronę Rosji, jak za czasów zimnej wojny. Wtedy prawie każdy Polak słuchał Radia Wolna Europa. Dzisiaj trzeba stworzyć 10 Wolnych Europ w języku rosyjskim i 30 satelitarnych telewizji. Autorzy programów się znajdą. Na Zachodzie jest mnóstwo rosyjskiej inteligencji. Bardzo wielu poetów, pisarzy, naukowców wyjechało. Został naród, który jest codzienne ogłupiany przez rodzimą telewizje i środki masowego przekazu. I to niestety działa. W Rosji zawsze istniała potężna przepaść między większością narodu i inteligencją. Mimo, że część inteligentów Putina popiera, całkowite oblicze rosyjskiej inteligencji jest antywojenne.
Wywiad Tuckera Carlsona z Putinem wojną propagandową nie był. Wprost przeciwnie…
– Niestety, obejrzało go 200 mln ludzi. Putin dobrze się przygotował. Grał perfidnie. Carlson pytał go, kto jest dla Rosji wygodniejszy: Biden czy Trump. Każdy wie, że Trump, ale Putin wskazał Bidena i tym jednym zdaniem zabrał mu dziesiątki, a może setki tysięcy głosów w listopadowych wyborach. Bo tak działa w dzisiejszym świecie pochwała Putina. Ani pan, ani ja nie chcielibyśmy, żeby Putin nas chwalił. Prezydent Rosji nie jest historykiem, ale był tak dobrze przygotowany, że bardzo przekonująco opowiadał, że historycznie żadnej Ukrainy nie było. Niejeden mu, niestety, uwierzy.
Czytaj także: Dwa lata od napaści Rosji na Ukrainę. Opolanie: Polska może być następna
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.