Derby Opolszczyzny dla Zaksy
Goście zaczęli od prowadzenia 4:1, co – jak się potem okazało – pozwoliło im długo trzymać rękę na pulsie. Na tyle, że po zablokowaniu Łukasza Kaczmarka w połowie seta odskoczyli na cztery „oczka” (15:11). Gdy z kolei zwiększyli dystans przy stanie 20:15 to wydawało się, że jest „po zawodach”. Zaraz potem jednak w polu zagrywki pojawił się Andreas Takvam i serwował tak, iż niebawem mieliśmy remis po 21. Kędzierzynianie jednak nie poszli za ciosem. Kolejne dwie akcje wygrali gośćcie, a potem metodą punkt za punkt wygrali partię do 23.
Po zmianie stron gra była już bardziej wyrównana. Niemniej po tym jak pierwszy punkt w tej partii zdobył Bartosz Bednorz to potem już gospodarze… nie byli na prowadzeniu już ani razu! Nysanie bowiem, mniej lub bardziej, nadawali potem ton grze. Prowadzili punktem, dwoma, były remisy, ale już nie pozwalali rywalom się „wyprzedzić”. Jak choćby wtedy gdy wicemistrzowie kraju doprowadzili do remisu po 19. Wówczas to nysanie przechylili na swoją korzyść trzy kolejne piłki, co pozwoliło im na finiszu uspokoić sytuację.
Kto nie wygrywa 2:0…
Trzecia partia to już prawdziwy rollercoaster. Najpierw zapowiadało się na wyrównane starcie. Tak do stanu 3:3. Od tego momentu jednak z ośmiu kolejnych akcji siedem wygrali miejscowi, w czym niemała zasługa serwów Twana Wiltenburga. Tym samym było już 10:4 dla ekipy w której gra. Następnie nieco się uspokoiło i na tablicy było małe status quo. Od stanu 14:8 dla Zaksy do walki zerwali się podopieczni Daniela Plińskiego. Pięć kolejnych wymian padło ich łupem, a tę pogoń przerwał dopiero Bartosz Bednorz. Kędzierzynianie szybko się odbudowali i po asie Davida Smitha odskoczyli na 21:17, a potem już kontrolowali wydarzenia na parkiecie
Czwarta odsłona zaczęła się podobnie do poprzedniej. Na początku „oko za oko”, ale potem z biegiem czasu miejscowi zaczęli coraz bardziej przejmować inicjatywę. Po zablokowaniu Jakuba Abramowicza było już 8:4 dla nich, z kolei gdy zatrzymany został Remigiusz Kapica to tablica wyników pokazywała 14:8 na ich korzyść. Tym razem już tak łatwo nie zmarnowali tej przewagi, aczkolwiek rywale nie poddawali się. Szczególnie na finiszu gdy zniwelowali straty do dwóch punktów. Ostatecznie jednak Bednorz dzięki zagraniu blok-aut wykorzystał pierwszą piłkę setową.
Horror w tie breaku
Tie break to bój od początku do końca. Żadna z ekip rzecz jasna nie zamierzała odpuszczać. Niemniej to gospodarze długo krok, dwa byli przed gośćmi. Mieli trzy piłki meczowe, ale takową mieli i nysanie. Nie wykorzystali jej bo prawdziwy popis gry dał Łukasz Kaczmarek. Walka jedna dalej trwała. Dość napisać, iż niewiele brakowało, a skończyłoby się niczym w secie na pełnym dystansie. Finalnie ZAKSA zwyciężyła 24:22.
– Mówiłem po poprzednim spotkaniu ze Skrą Bełchatów na otwarcie ligi, że przeciwko nysanom na pewno będą mocje. I były, podobnie jak wysoki poziom sportowy, bo to są derby – zauważał kapitan kędzierzynian Aleksander Śliwka. – Przede wszystkim jednak bardzo się cieszymy, że wychodzimy z tego boju zwycięsko, choć z pewnością mamy do wyciągnięcia wnioski i mam nadzieję, że w kolejnym spotkaniu już lepiej wejdziemy w zawody. Natomiast trzeba też docenić klasę przeciwnika, bo przede wszystkim Michał Gierżot, Zouheir El Graoui i Remigiusz Kaplica w pierwszych dwóch setach byli nie do zatrzymania, więc wielkie brawa dla nich – podkreślał.
Warto zauważyć, że po takim rozstrzygnięciu ZAKSA ma na koncie pięć punktów, a Stal wywalczyła pierwsze „oczko”. Pełna tabela TUTAJ.
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn Koźle – PSG Stal Nysa 3:2 (23:25, 21:25, 25:21, 25:22, 24:22)
ZAKSA: Janusz (2 pkt), Bednorz (25), Smith (11), Kaczmarek (18), Śliwka (20), Takvam (3), Shoji (libero) oraz Wiltenburg (3), Stępień (1), Chitigoi.
Stal: Zhukouski (2), El Graoui (16), Zerba (11), Kapica (25), Gierżot (13), Abramowicz (6), Szymura (libero) oraz Włodarczyk (5), Kosiba (3), Szczurek (1), Kramczyński, Dembiec,
Czytaj także: Na trzecim poziomie w hali grało siedem ekip. Wygrały cztery