Czworaczki z Opola, czyli szczęście razy cztery
Pani Bożena i pan Marcin prowadzą firmę w Opolu. Przez 10 lat starali się o dziecko. Gdy w końcu się udało, okazało się, że los obdarzył ich poczwórnym szczęściem. – To było dla nas wielkie zaskoczenie. Ale i ogromna radość – mówi mama chłopców.
O tym, że nosi pod sercem czwórkę dzieci dowiedziała się dosyć szybko. I równie szybko trafiła pod skrzydła Klinicznego Centrum Ginekologii, Położnictwa i Neonatologii w Opolu. Do tej placówki trafiają bowiem wszystkie kobiety, w przypadku których istnieje ryzyko przedwczesnego porodu oraz u których jest ciąża mnoga.
– Przygotowywaliśmy się do urodzin czworaczków przez dłuższy czas. Staraliśmy się maksymalnie opóźnić moment porodu, aby maluszki mogły jak najbardziej rozwinąć się w łonie matki – mówi Natalia Ochędzan, rzeczniczka opolskiej porodówki.
Ponad 20 osób na sali
Poród odbył się w niedzielę 25 września, gdy pani Bożena była w 29. tygodniu ciąży. Jako pierwszy, o godz. 13.23, na świecie pojawił się Antoś. Ważył wtedy 1400 gramów. Potem co minutę rodzili się kolejni chłopcy: Janek (1600 g), Oluś (1120 g) i Stasiu (970 g).

Na sali operacyjnej panował prawdziwy tłok. Każdy z chłopców miał swojego lekarza neonatologa oraz dwie położne.
– Na sali był jeszcze jeden neonatolog, trzech ginekologów, anestezjolog, pielęgniarka anestezjologiczna i grupa pielęgniarek. Łącznie na jednej sali porodowej było ponad 20 osób z personelu szpitala – wylicza Natalia Ochędzan.
Antoś, Janek, Oluś i Stasiu musieli trafić do inkubatorów. W nich rozwijali się, nabierając masy. Chłopcy byli karmieni sondą, teraz uczą się odruchu ssania, aby mogli pić pokarm z butelki przez smoczek.
– Stan czworaczków jest stabilny i rozwijają się prawidłowo. Stasiu, który po porodzie ważył mniej, niż paczka cukru. Nadal jest najmniejszym spośród braci, ale dzielnie ich „goni”, zwiększając wagę – podkreśla Natalia Ochędzan.
Godzina na przebranie
Teraz chłopcy mają niecałe dwa miesiące. Mogłoby się wydawać, że jak jeden zacznie płakać, to wkrótce reszta do niego dołącza.
– Tymczasem nasze czworaczki pokazują odmienne charaktery. Jeden bardzo dużo się uśmiecha. Drugi oczekuje atencji i uspokaja się na rękach matki. Trzeci lubi się rozpychać – opisuje Natalia Ochędzan.
Pani Bożena i pan Marcin są rozkochani w swoich chłopcach. Codziennie przy nich czuwają. Tak jak i personel szpitala, od którego rodzice nauczyli się szeregu rzeczy związanych z opieką nad niemowlakami.
– Dla nich to cenne o tyle, że są w Opolu sami. Na miejscu nie ma babć czy cioć, które mogłyby przyjść im z radą i pomocą w opiece. Starają się przy tym jak najwięcej robić samodzielnie – podkreśla pani rzecznik.
I już teraz mogą się przekonać, jakim wyzwaniem będzie opieka nad czworaczkami. Gdy rodzice Antosia, Janka, Olusia i Stasia zgodzili się na to, aby opolska porodówka pochwaliła się ich narodzinami, postanowili samodzielnie przygotować dzieci do sesji. Okazało się, że pielęgnacja i przebranie chłopców zajęło im godzinę.
Szansa jedna na ponad pół miliona
Trojaczki zdarzają się raz na około 7 tys. ciąż. Czworaczki to już szansa jedna na ponad pół miliona. Z kolei pięcioraczki zdarzają się raz na ponad 40 milionów ciąż. W Opolu ostatni taki poród pięcioraczków miał miejsce w 1995 roku.
– Trojaczki zazwyczaj przychodzą u nas na świat raz do roku. Ostatnio w sierpniu. Wyjątkiem był 2021 rok, kiedy mieliśmy u nas dwa takie porody – mówi rzeczniczka opolskiej porodówki.
Antoś, Janek, Olek i Stasiu to trzecie czworaczki urodzone w Opolu na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Poprzednie takie porody odbyły się w 2010 i w 2018 roku. Teraz na świat w Opolu przyszło czterech chłopców. Poprzednio – cztery dziewczynki.
Czworaczki to prawdziwe wyzwanie
Mowa o Mai, Wiktorii, Julii i Olivii, córkach Martiny i Damiana Widerów z Kadłuba pod Strzelcami Opolskimi, które urodziły się w marcu 2018 roku.
– Choć każda z dziewczynek ma inny charakter, bardzo są za sobą i zawsze trzymają się razem – opowiadała Martina Widera w grudniu 2021 roku, kiedy odwiedziliśmy tę rodziną podczas bożonarodzeniowych przygotowań.
– Oboje z mężem pracujemy. Jak wracam po południu, to mam chwilę, żeby nastawić obiad, biegnę po małe do przedszkola, potem 1,5 godziny zanim się ogarniemy, pranie trzeba nastawić, wyprasować, i za chwilę szykować kolację i znów do spania – opisywała pani Martina. – Tak wygląda nasz dzień…

Wychowanie jednego dziecka to sztuka. Kiedy ma się czworo w tym samym wieku, to już prawdziwe wyzwanie.
– Umycie jednego okna zajmuje mi dwie godziny, choć wiem, że mogłabym to zrobić w 15 minut. Ale raz jedna woła, że chce do łazienki, druga, że chce coś zjeść itd. – śmiała się mama czworaczków. – Z dziewczynkami jest bardzo wesoło, choć nie ukrywam, że czasami jest ciężko. Kiedy mam trudniejszy dzień, to przychodzą do mnie i mnie pocieszają, tulą, są najukochańsze – dodaje.
Pani Bożena i pan Marcin mają świadomość pracy, jaka ich czeka z Antosiem, Jankiem, Olusiem i Stasiem. I to ich nie zraża. Nie mogą się też doczekać, aż będą mogli wrócić z czworaczkami do domu. Pan Marcin kupił już nowy samochód – rodzinnego busa. Na tylnej szybie wykleił też imiona chłopców. Wóz czworaczków będzie więc można wypatrzyć na ulicach Opola.
– Jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy uczestniczyć w tak ważnej chwili wspólnie z rodzicami. Chłopcom życzymy dużo zdrowia i samych pięknych chwil w ich życiu, a rodzicom – ogromu wytrwałości i wiele miłości – podkreśla Natalia Ochędzan z opolskiej porodówki.
Wieść o urodzinach czworaczków w Opolu pojawiła się w przededniu Międzynarodowego Dnia Wcześniaka, przypadającego na 17 listopada. W poprzednich latach w szpitalu organizowano spotkania rodziców wcześniaków z dziećmi. Z powodu pandemii w ostatnich latach tradycję tę zarzucono. W tym roku też takiego spotkania nie było. Ale na tę okazję oddział, na którym przebywają wcześniaki, był specjalnie ozdobiony.