Podopieczni Daniela Plińskiego dobrze jednak rozpoczęli zmagania. Co prawda premierowa partia początkowo była dość wyrównana, ale z biegiem czasu zaczęli zyskiwać oni przewagę. Najpierw przy serwisie Tsimafeia Zhukouskiego, a następnie po asie Kamila Kwasowskiego. Tak czy inaczej wyszli wówczas na prowadzenie 13:8. Dzięki temu już do końca tej partii mogli kontrolować wydarzenia na parkiecie i ostatecznie triumfowali w niej przewagą siedmiu „piłek”.
Po zmianie stron zmieniła się także sytuacja. To warszawianie bowiem w znacznej części trzymali rękę na pulsie. Szybko odskoczyli na 7:4, a potem nie pozwalali się dogonić. Miejscowi mogli mieć jeszcze nadzieje, gdy z pięciu „oczek” straty zminimalizowali je do trzech (19:22), ale finisz należał do Projektu.
W trzeciej odsłonie wydawało się, że nysanie wrócili do gry, bo było 5:3 dla nich. Rywale jednak nie zamierzali odpuszczać. Nie tylko szybko doprowadzili do remisu, ale i z biegiem czasu zaczęli ponownie przejmować inicjatywę. Duża w tym zasługa ich bloku, w związku z czym wyszli na prowadzenie 12:9. Wtedy miejscowi praktycznie się „posypali”. Do końca tej części gry zdobyli tylko sześć punktów i zostali rozbici do 15!
Na szczęście to ich nie załamało. Przynajmniej na wstępie do czwartego seta, bo w pewnym momencie mieliśmy remis po 7. Co z tego jednak skoro z kolejnych siedmiu akcji wygrali tylko jedną i było już 13:8 dla stołecznej ekipy. Na tym nie koniec i gdy tablica wyników pokazywała już 19:12 dla niej było już jasne, że żadna krzywda im się nie stanie. I faktycznie, tak też było…
PSG Stal Nysa – Projekt Warszawa 1:3 (25:18, 21:25, 15:25, 20:25)
Stal: Zhukouski (2), Gierżot (15), Zerba (7), Ben Tara (16), Kwasowski (8), Abramowicz (2), Dembiec (libero) oraz El Graoui (1), Buszek, Kramczyński (2), Miyaura (6), Szczurek.