W wyemitowanym na Polsat News programie „Interwencja” 22-letnia Sylwia opowiedziała, że została zgwałcona podczas pobytu na zawodach sportowych w Warszawie. Miała wówczas 16 lat i zgłosiła się do trenera z Prudnika z prośbą o tabletkę na ból głowy. Jak relacjonowała, po jej zażyciu straciła świadomość i nie pamięta tego, co działo się później przez dłuższy czas.
Była łuczniczka oskarżyła trenera Obuwnika Prudnik o gwałt
– Połknęłam tabletkę z colą i odleciałam – opowiadała. – Obudziłam się na łóżku. Czułam wszystko, w dwóch miejscach intymnych naraz. Nawet krzyczeć nie mogłam. Nie mogłam z żadnej strony się załatwić, bo tak wszystko mnie bolało.
Na dodatek, gdy minęło parę dni, odkryła w swoim telefonie zdjęcia, których sama nie zrobiła. Przedstawiały one nagiego trenera Kazimierza K., który leżał obok niej na łóżku. Autorem zdjęć według, pani Sylwii, jest Henryk J., drugi przez nią oskarżany trener. Według niej, ma to potwierdzać trwające trzy sekundy nagranie, które znalazła w swoim telefonie razem z fotografiami, na którym rozpoznała jego głos.
– Chciał nagrać filmik albo zrobić zdjęcie, ale mu to nie wyszło. I same nogi mu się nagrały – tłumaczyła w materiale była łuczniczka.
Odnaleźliśmy panią Sylwię. Ale powiedziała nam, że „jeśli chodzi o nią, to osobiście nie ma nic do dodania i wszytko zostało powiedziane w programie”.
– Prowadzimy śledztwo w sprawie, na podstawie doniesienia pełnomocnika osoby pokrzywdzonej. Prowadzi je Prokuratura Rejonowa w Złotoryi – potwierdza Lidia Tkaczyszyn, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
– Jest to śledztwo o przestępstwo przeciwko wolności seksualnej i obyczajności. Zostało wszczęte 24 lutego. Obecnie jest za wcześnie, żeby mówić o jakichś szczegółach. Natomiast dobro śledztwa nie pozwala mi mówić o planach prokuratora. W tej chwili okres objęty śledztwem to lata 2017-19. Wyjaśniamy i badamy wszystkie okoliczności zdarzeń objętych tym doniesieniem o przestępstwie – opisuje.
Trenerzy twierdzą, że oskarżania łuczniczki są nieprawdziwe
Już w programie telewizyjnym oskarżeniom zaprzeczyli trenerzy Kazimierz K. oraz Henryk J. Ten drugi na co dzień jest szkoleniowcem klubu Unia Pielgrzymka, którego wychowanką jest pani Sylwia.
Kilka dni temu skontaktowaliśmy się z Kazimierzem K. Powiedział nam, że na ten moment nie może udzielać informacji. Powód? Prowadzone postępowanie w tej sprawie.
– Myślę, że we wtorek około południa więcej będzie wiadomo i wtedy będę mógł wysłać stosowne oświadczenie – uciął.
Faktycznie, we wtorek 7 marca, około godz. 11 otrzymaliśmy wiadomość SMS. „W związku na pojawiające się ostatnio informacje dotyczące mojej osoby oświadczam, iż nie są one prawdziwe oraz, że zostały podjęte odpowiednie kroki prawne w celu obrony moich praw” (pisownia oryginalna).
Gdy spróbowaliśmy uzyskać więcej informacji, Kazimierz K. odesłał nas do swojego adwokata.
Zapytaliśmy więc Wieńczysława Grzyba, adwokata obu panów, jak ustosunkowują się oni do oskarżeń pani Sylwii?
– Zdaniem moich mocodawców, są nieprawdziwe – odpowiedział nam mecenas Grzyb. – Argumentem jest tutaj fakt, że do czasu wizyty reporterów Polsatu stosunki pani Sylwii z moimi mocodawcami, ich zdaniem, były jak najlepsze, a ona nigdy nie sygnalizowała żadnych pretensji.
Zapytaliśmy również, czy to Kazimierz K. był na zdjęciach na łóżku, zaprezentowanych w materiale wyemitowanym w programie „Interwencja”.
– Zdjęcia są niewyraźne, nie możemy zająć stanowiska – stwierdził adwokat.
Kazimierz K. podtrzymuje również, iż poznał zawodniczkę, gdy ta była już pełnoletnia.
Trenerzy złożyli zawiadomienie do policji
Tymczasem Ernest Ziemianowicz, adwokat pani Sylwii mówi nam, że zgłasza się coraz więcej osób, które „mogą mieć wiedzę lub być osobami pokrzywdzonymi przez co najmniej jedną z tych osób, których dotyczy ta sprawa”.
– Tutaj nie mogę powiedzieć, czy jednego czy drugiego trenera, bo jeszcze tego nie wiem. Sygnałów, że dochodziło do niepokojących sytuacji w trakcie zawodów i treningów jest więcej. Te wszystkie informacje będziemy przekazywać prokuraturze. I to ona będzie sobie musiała to weryfikować – mówi mecenas Ziemianowicz.
Natomiast mecenas Wieńczysław Grzyb potwierdził, że jego klienci, Kazimierz K. i Henryk J., złożyli zawiadomienie na policji. Dotyczy ono podejrzenia przestępstwa, polegającego na złożeniu fałszywego zawiadomienia o przestępstwie przez Sylwię O. Uczynili to 13 i 14 lutego.
– Ciężko powiedzieć, co panami kierowało, skoro nie wiedzieli jeszcze, że pani Sylwia cokolwiek składa, nie wiedzieli, co składa i czego dotyczy ta sprawa – komentuje mecenas Ernest Ziemianowicz.
– To tak, jakby panowie wiedzieli, o co chodzi jednak. Podejrzewam, że panowie po pierwszym kontakcie z dziennikarzami „Interwencji” zorientowali się, że coś się dzieje. I zrobili ruch wyprzedzający. Bo kto składa zawiadomienia o fałszywym przestępstwie, jak nie wie, czego miałoby to dotyczyć? – pyta.
Była łuczniczka oskarżyła trenera Obuwnika Prudnik – jakie reakcje?
Na wieść o tym, że łuczniczka oskarżyła trenera Obuwnika Prudnik, zareagował także Polski Związek Łuczniczy. Jego prezesem jakiś czas temu był Kazimierz K. Przedstawiciele centrali wydali na swojej stronie internetowej oświadczenie. Wyrażają „głębokie zaniepokojenie prezentowanymi doniesieniami medialnymi”.
„Całkowicie potępiamy wszelkie przejawy zachowań przedstawionych w reportażu. Zarzuty w stosunku do trenerów są traktowane niezwykle poważnie i PZŁucz podejmie wszelkie przewidziane prawem oraz przepisami wewnętrznymi PZŁucz działania, w celu wszechstronnego wyjaśnienia zaistniałej sprawy” – czytamy w komunikacie Polskiego Związku Łuczniczego.
– Jako środowisko łucznicze jesteśmy zbulwersowani i zszokowani. Jest nam smutno. Tym bardziej, że dotyczy to ludzi, którzy tyle lat życia poświęcili na ten sport – nie kryje Józef Baściuk, prezes PZŁucz.
– Chciałbym, żeby to jak najszybciej się wyjaśniło. Opinia publiczna żąda wyjaśnień, ale my też musimy działać zgodnie z przepisami. Dopóki sąd nie wyda wyroku, to jest domniemanie niewinności. Natomiast my, jako PZŁucz, działamy na podstawie naszych przepisów.
Do sprawy odniósł się także klub UKS Luks Wrocław, którego prezesem jest Kasper Helbin. W przeszłości był jednym z czołowych zawodników Obuwnika Prudnik.
„Łucznictwo jest sportem łączącym wiele pokoleń, w tym dzieci i młodzież. W strukturach władz oraz poszczególnych klubów nie może być miejsca na tego typu bestialskie zachowania. Niedopuszczalne jest, aby osoby obciążone takimi zarzutami, potwierdzonymi dowodami i zeznaniami, pracowały z młodzieżą, nie tylko w aspekcie sportowym, ale przede wszystkim wychowawczym. W obliczu tego, co się wydarzyło, zarząd klubu (…) wzywa władze Polskiego Związku Łuczniczego do natychmiastowego zawieszenia uprawnień trenerskich osób, które są oskarżone o czyny wobec nieletnich. Jednocześnie zarząd klubu wzywa władze PZŁucz do jak najszybszego opracowania i wprowadzenia systemu, który w przyszłości nie dopuści do takich sytuacji, a w przypadku ich wystąpienia będzie zdecydowanie bronił ofiary – czytamy w komunikacie UKS Luks Wrocław.
Była łuczniczka oskarżyła trenera Obuwnika Prudnik. Tradycja 50-letniego klubu zagrożona?
Prezes PZŁucz tłumaczy jednak, że nie ma możliwości natychmiastowego zawieszenia uprawnień trenerskich osób, którym była zawodniczka zarzuca gwałt. Najpierw muszą zrobić to ich rodzime kluby, a następnie wspomniana Komisja Dyscyplinarna. Ta, jak udało się nam dowiedzieć, zbiera się w poniedziałek 13 marca.
– Myślę, że panowie powinni sami podjąć taką decyzję, by na czas wyjaśnienia tej sytuacji poddali się zawieszeniu licencji. To wszystko jest też w interesie klubów, w których działają – zauważa prezes Baściuk.
Jarosław Szóstka, wiceburmistrz Prudnika mówi, że klub jest dotowany z miejskich pieniędzy, ale nie jest miejski.
– My nie możemy nikogo zawiesić, wyrzucić, możemy wystosowywać stosowne apele. Miasto nie zawiesi finansowania klubu, bo musimy sobie zdać sprawę, że istnieje domniemanie niewinności. Nie można też zapominać, że w klubie trenują dzieci, młodzież, seniorzy. Nie możemy im zamykać możliwości udziału w różnego rodzaju zawodach, a takie niebawem przed nimi – tłumaczy wiceburmistrz.
Jarosław Szóstka przyznaje, że ten skandal odbije się na dobrym imieniu klubu.
– Pewnie przed kolejnym sezonem będzie ruszała rekrutacja i może być tak, że nie będzie chętnych – stwierdza.
– W związku z tym, że sprawa jest bardzo delikatna, to moim zdaniem trener powinien sam ustąpić, do czasu zakończenia sprawy w prokuraturze – mówi nam Grzegorz Kobyliński, były zawodnik i trener Obuwnika Prudnik.]
– A jeśli nie, zapobiegawczo powinien zostać zawieszony pomimo domniemania niewinności. W innym wypadku, według mnie, bardzo źle to wpłynie na dobre imię klubu wśród lokalnej społeczności. A nawet doprowadzi do jego upadku. To zawodnicy tworzą klub, a jeśli ich nie będzie, skończy się ponad pięćdziesięcioletnia tradycja – zauważa.
Co na to byli przedstawiciele Obuwnika Prudnik?
Byli działacze i zawodnicy Obuwnika Prudnik są podzieleni w ocenie oskarżeń Sylwii wobec Kazimierza K. Jedni dopuszczają możliwość, że to prawda. Inni – że to nieprawdopodobne.
– W naszym klubie nie było obmacywania itd., jak opisują to w programie dziewczyny z Pielgrzymki, że było u nich. Przynajmniej ja nie widziałem czegoś takiego – mówi „Opolskiej” Andrzej (imię zmienione, nazwisko do wiadomości redakcji), były zawodnik Obuwnika Prudnik.
– Żadna z dziewczyn też nigdy mi się na to nie skarżyła, żeby ją dotykał. Miał słabość do płci pięknej, ale na pewne rzeczy sobie nie pozwalał. Nie wiem, co o myśleć o tym oskarżeniu o gwałt. Byłbym skłonny w to uwierzyć, ale jest tu trochę niejasności. Trochę śmierdzą mi też te zdjęcia. Nikt nie jest na tyle głupi, żeby robić takie fotki. No, chyba, że jeden trener drugiemu chciał podłożyć świnię… – komentuje.
Kamila (imię zmienione, nazwisko do wiadomości redakcji), była zawodniczka Obuwnika Prudnik, mówi, że była załamana, kiedy dowiedziała się o oskarżeniach Sylwii wobec Henryka J. Wierzy koleżance.
– Jeśli chodzi o mnie, to były takie sytuacje, gdy dotykał mnie w miejscach, w którym ja osobiście bym nie chciała. Ale nie wiem, czy to było specjalnie, czy po to, żeby poprawić mi pozycję do strzelania – opowiada Kamila.
– Kiedy uczestniczyłem w życiu klubu, nie rejestrowałem takich sytuacji – mówi nam Grzegorz Kobyliński. – Zawodniczki nigdy nie skarżyły mi się w kwestiach naruszania ich strefy seksualnej. Jedyne, co mogę powiedzieć, to że trener zawsze większą uwagę poświęcał pracy z zawodniczkami. Podobno widział w nich większy potencjał.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.