Anonim atakuje Uniwersytet Opolski
Anonim atakujący w niewybredny sposób Uniwersytet Opolski i jego aktualną władzę rozesłano do ważnych urzędów. Scharakteryzowano w nim rektora, prorektora i najbliższych współpracowników jako ludzi bez wizji i kompetencji. „I właściwie ta grupa wyizolowana, zamknięta w swych gabinetach rządzi uczelnią, która pogrąża się w prowincjonalnej tandecie” – przekonuje autor (autorzy?) pisma.
Na tym nie koniec. Pod adresem osób kierujących uczelnią padają takie epitety, że można pomyśleć, iż na czele uniwersytetu stoi banda lumpów. Rektor ma być mrukliwy i zaniedbany fizycznie. O jednej z pań napisano, że ma wyjątkowy tupet, warczy na ludzi i ma wiecznie tłuste włosy. Szef jednego z instytutów filologicznych określony został „impertynentem”, który ma „koński dowcip”. Inną osobę nazwano nawet „dresiarzem”, z racji tego, że rzekomo przyjmuje ludzi w gabinecie odziany w spodnie dresowe i luźny podkoszulek.
Autorzy donosu zarzucają władzom Uniwersytetu Opolskiego, że ten ma złe relacje z władzami wojewódzkimi i Politechniką Opolską. Między wierszami pojawia się sugestia, że PO dzięki ścisłej współpracy z władzą się rozwija – czego przykładem jest warta kilkadziesiąt milionów złotych przebudowa budynku Lipsk – podczas gdy na UO „nikt nie bywa” i jest „zero inwestycji”.
Pojawia się też sugestia, że prof. Marek Masnyk, któremu w przyszłym roku kończy się druga czteroletnia kadencja, przez co nie może ubiegać się o reelekcję, w roli swojego następcy widzi prof. Jacka Lipoka. To prorektor ds. nauki i pierwszy zastępca rektora.
Prof. Masnyk: parszywe środowisko
Prof. Marek Masnyk przyznaje, że czytał anonim. Nie kryje, że wzbudził w nim emocje.
– W przeszłości pojawiały się już podobne wynurzenia – przyznaje. – Z reguły, gdy na horyzoncie pojawiały się wybory władz uczelni. To pokazuje, że rozgrywki już się rozpoczęły. Język, jakim napisano to pismo, pokazuje, jakie parszywe jest nasze środowisko.
– Praca na uczelni kosztowała mnie dużo zdrowia – dodaje. – Nie tylko w roli rektora, ale przez ostatnich ponad 20 lat. We wrześniu przeszedłem ciężką operację kardiologiczną. Uważam też, że zostawię uczelnię dobrze poukładaną. Mamy dobre wyniki ewaluacji. Są inwestycje. Wbrew twierdzeniom autorów tego paszkwila, nie jestem skonfliktowany ani z władzami wojewódzkimi, ani z politechniką. Dlatego czytając to pismo zrobiło mi się przykro.
Prof. Marek Masnyk zaznacza, że to nie on jest głównym celem ataku autorów anonimu.
– Im chodzi o to, aby moim następcą nie został prof. Jacek Lipok – uważa.
Pytamy, czy rektor UO faktycznie widzi w nim swojego następcę.
– W aktualnych trudnych czasach bez wątpienia byłby najlepszym kandydatem do pełnienia tej funkcji – potwierdza.
Prof. Marek Masnyk zaznacza, że ma pewne podejrzenia co do tego, spod czyich rąk mógł wyjść anonim bijący w niego i jego współpracowników.
– Znam osoby, które z różnych przyczyn mogły się w ostatnich latach poczuć w jakiś sposób zranione – twierdzi. – Ale nie chcę dzielić się nazwiskami. I nie zamierzam też specjalnie dochodzić, kto to napisał. Za rok będę miał 68 lat. Po zakończeniu kadencji chciałbym jeszcze popracować przez rok, aby dokończyć książkę. Liczę na to, że nowy rektor, kimkolwiek by nie był, na to pozwoli. A jeśli nie, to przejdę na emeryturę.
Prof. Nicieja: Czas na zmianę pokoleniową
– Życzyłbym sobie, aby zmiana władz uczelni przebiegła łagodnie i bez niepotrzebnych konfliktów – komentuje prof. Stanisław S. Nicieja, były rektor Uniwersytetu Opolskiego, który piastował tę funkcję przez łącznie cztery kadencje. – Choć spodziewam się, że bez turbulencji się nie obędzie.
Wspomina, że czas kampanii przed wyborami władz uczelni często wiązał się różnymi „nieprzyjemnościami”.
– Padałem ofiarą ataków personalnych i politycznych – mówi. – Robiono ze mnie megalomana i złodzieja nagrobków. Nie można więc wykluczyć, że z racji nadchodzących wyborów pojawiać będą się kolejne anonimy.
Poproszony o ocenę obecnych władz uczelni prof. Stanisław S. Nicieja odmawia komentarza.
– Mam prostą zasadę: nie oceniam swojego następcy – zaznacza. – Daleki jestem też od jakichkolwiek rozgrywek na uczelni. Skupiam się na pracy naukowej, pisząc kolejne tomy „Kresowej Atlantydy”.
Wycofanie nie oznacza jednak najwyraźniej, że nie trzyma ręki na pulsie. Były rektor UO najpierw zauważa, że na uczelni w przeszłości dochodziło do konfliktów pomiędzy grupami humanistów i ścisłowców. A potem precyzuje, że wedle jego wiedzy są ludzie z kręgów medycyny i politologii, którzy mogą ostrzyć sobie zęby na przejęcie władzy na UO.
– Ja jednak unikam wchodzenia w te rozgrywki – podkreśla prof. Stanisław S. Nicieja.
Nie ukrywa jednak, że jego zdaniem czas na „zmianę pokoleniową” na uczelni.
– Gdy pierwszy raz ubiegałem się o funkcję rektora, byłem 40-latkiem – stwierdza. – Teraz kończy się pewna epoka, ludzie z mojego pokolenia schodzą na dalszy plan. Nadszedł czas na obecnych 40-latków.
Prof. Drosik: Ludzie plotkują
Poszliśmy tropem politologii. Nasi rozmówcy związani z Uniwersytetem Opolskim zasugerowali bowiem, że w gronie osób, które mogą chcieć zawalczyć o władzę na uczelni, jest prof. Adam Drosik, dziekan Wydziału Nauk o Polityce i Komunikacji Społecznej.
– Pierwsze słyszę, abym był wymieniany w takim kontekście – przekonuje, po czym dodaje: – Ludzie na uczelni plotkują. To się wzmaga, gdy zanosi się na roszady personalne. I rodzi to różne emocje. Takimi plotkami można też zrobić komuś krzywdę.
Prof. Adam Drosik zaznacza, że do treści anonimu nie zamierza się odnosić.
– Z prostego powodu. Nie znam jego treści. Choć z tego, co mi pan przedstawił, wynika, że poziom tego pisma jest poniżej wszelkiej dyskusji. I życzyłbym sobie, aby przed wyborami dyskusja była na odpowiednim poziomie – stwierdza.
Na politechnice skończyło się tragedią
Koterie i „spółdzielnie” naukowców, wzajemne rozprowadzanie się i wycinanie przeciwników, to chleb powszedni wszystkich polskich uczelni. Jednak kilka lat temu na Politechnice Opolskiej sprawy zaszły tak daleko, że doszło do regularnej wojny naukowców, która skończyła się tragedią.
Tam również zaczęło się od brutalnego anonimu, wysłanego do szeregu opolskich i centralnych instytucji. Zaatakowano w nim rektora Marka Tukiendorfa. Autora anonimu nigdy nie złapano za rękę, ale na uczelni ujawniła się grupa naukowców, która pod nazwiskami zarzucała rektorowi fatalne zarządzanie, łamanie prawa i zasypała go falą pozwów.
Część członków tej grupy brała udział w kontrowersyjnym projekcie Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Rektor i jego rzecznik dyscypliny naukowej podejrzewali, że naukowcy wzięli kilka milionów złotych na badania, które nie były innowacjami, lecz wyważaniem dawno otwartych drzwi. Za pieniądze z NCBiR naukowcy mieli m.in. podróżować po całym świecie.
Po wielu miesiącach wojny z zaangażowaniem wielu państwowych służb, rektor podłamał się psychicznie. Mówił otoczeniu, że jest skazany na porażkę, bo jego przeciwnicy mają wpływy na szczytach władzy. W lipcu 2019 roku odebrał sobie życie.