Bojownicy z Prószkowa w powstaniu styczniowym
Jednym z najważniejszych, a może wręcz najgłośniejszym miejscem, skąd z pruskiego wtedy Śląska wyruszano do powstania, był nieodległy od Opola Prószków.
– Właśnie w Prószkowie działała od 1847 roku Królewska Akademia Rolnicza – przypomina prof. Mariusz Patelski z Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego. – Nie należy jej mylić z późniejszą i mającą mniejsze znaczenie naukowe Pomologią. Ta druga powstała pod koniec lat 60. XIX wieku, zatem już po powstaniu styczniowym. Akademia gromadziła młodych ludzi. Nie tylu, co współczesne uczelnie, ale sporo. W jednym, dwuletnim cyklu nauczania studiowało tam w szczytowym momencie 120 osób. Nauka trwała cztery semestry. Semestry zimowe były dłuższe – sześciomiesięczne. Letnie, by studenci zdążyli do gospodarstw rodziców na żniwa, trwały tylko trzy miesiące – od kwietnia do czerwca.
Naukę można było zacząć zarówno od zimowego, jak i od letniego semestru. Na koniec trzeba było zdać siedem bardzo trudnych egzaminów z różnych dziedzin rolniczych. Kto je zdał, dostawał patent agronoma i mógł zostać na wsi administratorem, zarządcą itd. To był dobry zawód, szczególnie dla uboższych studentów, którzy nie mogli liczyć na znaczny majątek ziemski w spadku.
Akademia działała od 1847 do 1881 roku. Zlikwidowano ją, kiedy władze pruskie zdecydowały, iż akademie rolnicze powinny działać w sąsiedztwie uniwersytetów. W Opolu, co oczywiste, uniwersytetu wówczas nie było. Kadrę podzielono między Berlin a Wrocław.
Rok bez polskich studentów
Inicjatorami udziału w powstaniu styczniowym byli przede wszystkim studiujący w Prószkowie Polacy, których było tam całkiem sporo. Profesor Patelski tłumaczy ich obecność likwidacją lub intensywną rusyfikacją podobnych szkół w zaborze rosyjskim. Brakowało ich także w zaborze pruskim.
– Studenci do Prószkowa przyjeżdżali ze wszystkich ziem polskich. Nawet ze Żmudzi, z Kijowa. Ale najwięcej było Wielkopolan i Pomorzan oraz młodzieży z Kongresówki i Galicji – mówi. – Bywały takie roczniki, na których uczyło się więcej studentów z różnych krajów Europy Środkowej niż Niemców. Wśród absolwentów był nawet jeden Amerykanin. Sami Polacy stanowili średnio 25-30 procent studiujących. Tylko w jednym roku – 1863 – Polaków na listach nie ma. Bo ci, którzy w Prószkowie byli, poszli do powstania, choć nie od razu w styczniu.
– Z ustaleń pruskiej policji wiemy, iż zawiązał się duży konspiracyjny spisek wśród studentów z Berlina, Wrocławia i… Prószkowa – dodaje profesor Patelski. – Ci studenci mieli kontakty z Komitetem Działyńskiego w Poznaniu.
- Bojownicy z Prószkowa w powstaniu styczniowym – ilu studentów i ilu chłopów poszło walczyć?
- Jakie były ich losy podczas walk?
- Co sprawiło, że ci ludzie poszli w bój?
Odpowiedzi na te pytania w pełnej wersji tekstu „Hej, strzelcy wraz, czyli z Prószkowa do powstania” w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.