W ostatnich tygodniach z gastronomicznej mapy Opola zniknął szereg lokali. Głośno było o zamknięciu Karczmy pod Czeremchą, w której przez kilkadziesiąt lat stołowały się trzy pokolenia opolan. Na tej liście są m.in. pizzeria Oregano z osiedla im. AK czy Manifest z Małego Rynku.
Sandwich Express w Opolu działał od 18 lat
Do grona zamkniętych lokali w Opolu wkrótce dołączyć ma Sandwich Express. To bar serwujący ciepłe, grillowane kanapki, a także sałatki. Mieści się w niewielkim pawilonie w rejonie skrzyżowania ul. Ozimskiej z Reymonta. Działalność knajpa – określana też mianem Kanapkarni – rozpoczęła w 2004 roku. Otworzył ją ojciec pani Izy, a z czasem ona przejęła od niego interes.
Początkowo zamknięcie miało nastąpić z końcem października. Ale synowa pani Izy namówiła ją, by to odroczyć.
– Choćby po to, aby sprzedać jeszcze nieco produktów – mówi. – Obecnie zamknięcie planujemy na piątek 18 listopada. Ale może uda się pociągnąć jeszcze trochę – dodaje.
Stali klienci Sandwich Express w Opolu: Trudno uwierzyć, że to koniec
W czwartek w lokalu spotkaliśmy panią Katarzynę z Karłowic. – Zaglądam tu regularnie od kilkunastu lat. Kiedyś byłam tu co drugi dzień, gdy syn uczęszczał do szkoły w Opolu. On zajadał się kanapkami, a ja sałatkami – opowiada.
– Ostatnio bywałam tu rzadziej. Ale zawsze, gdy jestem z synem w Opolu, to jemy tutaj. Będzie dziwnie, gdy przyjedziemy do miasta, a tego miejsca nie będzie – wzdycha pani Katarzyna.
Pani Aneta z Grodkowa klientką Sandwich Express jest krócej, od około pięciu lat. Stołowała się tam mniej więcej raz w miesiącu, przy okazji wizyty w pobliskiej przychodni.
– Miła obsługa i smaczne jedzenie to atuty tego miejsca. Przykro słyszeć, że wkrótce zniknie – mówi.
Właścicielka Sandwich Express: Małe biznesy cierpią
Pani Iza przyznaje, że żal jej stałych klientów. – Ale nie ma też co ukrywać, że w ostatnim czasie zaglądało do nas mniej osób, niż kiedyś – mówi.
– Pandemia mocno dała nam się we znaki. Udało nam się ją jednak przetrwać. Prawdziwym ciosem okazała się jednak inflacja i towarzyszący jej lawinowy wzrost cen produktów, a także coraz wyższe koszty pracy. Żeby to wszystko skompensować musielibyśmy naprawdę mocno podnieść ceny. Uznałam, że to nie ma sensu – stwierdza.
Pani Iza zaznacza, że sporym uderzeniem w jej biznes była też rozbudowa Solarisa. – Mamy fajną lokalizację i przestrzeń do siedzenia na zewnątrz. Ale tamtejsza strefa gastronomiczna wyssała młodzież, która stanowiła sporą część naszej klienteli. Zresztą, nie tylko my mieliśmy ten problem. Podobna sytuacja spotkała też właścicieli innych biznesów. To często małe, rodzinne interesy, działające w szeregu branż. Ale ludzie ciągną do molochów i sieciówek – uważa.
– Centrum miasta pustoszeje. Parkowanie jest drogie, a ma być jeszcze droższe. Oferta lokali maleje, bo nie wytrzymują one obecnych warunków ekonomicznych. My co prawda teoretycznie się nie zamykamy, tylko zawieszamy działalność. Ale nie widzę perspektywy ponownego otwarcia – stwierdza pani Iza.
Obecna sytuacja gospodarcza uderza też we właścicieli rodzinnych sklepów. Przykładem Słoneczko z Zaodrza, które ma być zamknięte z końcem listopada.