Najpierw prezydent Andrzej Duda był w Lądku-Zdroju, a potem pojawił się w Głuchołazach. W Lądku-Zdroju wskazał, że największym zmartwieniem jest to, iż żywioł zniszczył miejscowości podgórskie i górskie.
– A tutaj za chwilę będzie zima. W związku z malejącymi temperaturami szlam w budynkach musi być jak najszybciej uprzątnięty – zauważył.
Andrzej Duda w Głuchołazach. „Apeluję o osuszacze”
W okolicach południa Andrzej Duda pojawił się w zniszczonych Głuchołazach. Tutaj spotkał się z przedstawicielami służb biorących udział w akcjach ratowniczych, wojska oraz władz samorządowych. Potem odbyła się konferencja prasowa. Poruszył tu kwestię zarówno tego, jak jest w tym mieście, jak i w Lądku-Zdroju.
– To przepiękne miejscowości, a straty są straszliwe. Uczynimy wszystko, żeby przywrócić je do normalnego życia jak najszybciej. Apeluję do wszystkich, którzy mogą przekazać osuszacze, przede wszystkim przemysłowe, aby je udostępnili, wypożyczyli – prosił Andrzej Duda.
– Problem jest poważny. Dziś co prawda piękny, ciepły dzień, zaczyna się tu złota polska jesień. Ale niebawem przyjdzie pogorszenie pogody. Przyjdą przymrozki. Trzeba jak najszybciej wysuszyć i oczyścić budynki mieszkalne, nim przyjdzie zima. Już noce są chłodne. Mróz zacznie rozsadzać namoknięte tynki, mury. Trzeba jak najszybciej uruchomić instalacje – obrazował.
Niemniej ważna była także kwestia konstruowania mostu tymczasowego nad Białą Głuchołaską. Montaż już trwa.
– Odtworzenie mostu jest konieczne. Trochę to potrwa, bo też wymaga filarów i konstrukcji żelbetowych. Zapewniano mnie, że powstanie w kilka dni i dopóki nie powstanie inny, ten będzie tu służył – zaznaczał prezydent PR.
Podkreślił też, jak dużą rolę w walce z powodzią jako całością odegrał zbiornik retencyjny w Raciborzu. – Spowodował, że udało się uratować takie miasta jak Opole czy Wrocław. Gdyby nie to, skutki tej powodzi mogłyby być gorsze, niż w 1997 roku. Zbiornik zdał egzamin. Przyjął falę i jak mówią eksperci „wypłaszczył ją” – mówił.
„Nie czas na poszukiwanie winnych”
W Głuchołazach prezydent Andrzej Duda dziękował służbom, tzn. żołnierzom, strażakom, ratownikom, ratownikom medycznym, lekarzom, funkcjonariuszom policji i wolontariuszom, ludziom dobrej woli, zaangażowanym w pomoc powodzianom.
– Dziękuję z całego serca wszystkim tym, którzy tutaj są. Którzy pomagają i przesyłają tutaj różnego rodzaju dary potrzebne do tego, by walczyć ze skutkami powodzi – zauważał.
Zadeklarował też, że w trybie natychmiastowym podpisze dokumenty niezbędne do tego, aby pełnomocnikiem rządu ds. programu odbudowy po powodzi został Marcin Kierwiński. Wszystko po to, aby ten mógł rozpocząć realizacje swoich zadań.
– Tu trzeba wszystkich rąk na pokładzie, ludzie tego oczekują. Dlatego postaram się, jak tylko podpiszę wszystkie dokumenty, żeby jeszcze dzisiaj była nominacja zrealizowana, a pełnomocnik mógł pracować – zapewniał prezydent Andrzej Duda.
Prezydent RP przy okazji podziękował za zaangażowanie przedstawicielom rządu „z premierem na czele”.
– To zaangażowanie jest w tej chwili niezbędne, żeby jak najszybciej te skutki powodzi zwalczyć – stwierdził.
Proszony o ocenę kto odpowiada za to, że powódź miała tak katastrofalne skutki, Andrzej Duda opowiedział, że to nie jest teraz najważniejsze. – Na poszukiwania odpowiedzialnych przyjdzie jeszcze czas. Teraz najważniejsza jest pomoc poszkodowanym. Tego potrzebują ludzie – powiedział.
Andrzej Duda w Głuchołazach. „Wcześniej bym tu przeszkadzał”
W Głuchołazach Andrzej Duda usłyszał pytanie, dlaczego odwiedza tereny zniszczone przez powódź dopiero w niecały tydzień od czasu, jak szalał tu żywioł. Prezydent RP odpowiedział, że za walkę z kataklizmem w pierwszej kolejności odpowiedzialne są służby podległe administracji rządowej.
– Od samego początku był tu premier i ministrowie. To w ich gestii są wszystkie służby. Prezydent jest konstytucyjnie odpowiedzialny za bezpieczeństwo Polski, jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, ale wykonuje swoje zwierzchnictwo poprzez szefa MON – tłumaczył.
Stwierdził, że „mamy czas pokoju, więc obowiązują takie zasady”. – Wiecie, co by było, gdybym pojawił się tu, kiedy powódź przetacza się przez miasto? Natychmiast pojawiliby się ludzie, którzy – z resztą słusznie – by powiedzieli, że służby zamiast zajmować się ratowaniem mienia i mieszkańców, to zajmują się ochroną prezydenta. Nie było to po prostu potrzebne i mogłoby utrudniać działania – odpowiadał.
Czytaj także: O włos od tragedii. Ponadstuletnia tama ocaliła gminę Prudnik
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.