7 listopada rada nadzorcza WiK Opole podjęła uchwałę o odwołaniu z zarządu spółki prezesa Ireneusza Jakiego oraz dwójki jego zastępców: Agnieszki Maślak i Sebastiana Paronia. Głosowanie w tej sprawie było tajne, ale reprezentant PFR w radzie głośno wyraził sprzeciw.
To jest istotne o tyle, że fundusz ma w radzie tzw. „złoty głos” – bez jego zgody nie można odwoływać członków zarządu WiK Opole. Ów „złoty głos” dla PFR był jednym z warunków objęcia przez niego 25 proc. udziałów w spółce w zamian za 100 mln zł pod koniec 2019 roku. Pieniądze zasiliły budżet Opola – poszły na budowę nowego stadionu – za to spłatą zobowiązania zajmuje się już sam WiK Opole. Ma to uczynić do końca 2039 roku.
Jednym z powodów odwołania Ireneusza Jakiego z funkcji prezesa WiK Opole były wyniki kontroli opolskiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy w spółce. Wynikało z nich, że ankietowani mieli zastrzeżenia do całego zarządu, ale najwięcej do Ireneusza Jakiego. W protokołach rozmów przeprowadzonych z ponad 40 pracownikami spółki dominowały krytyczne opinie o byłym prezesie WiK Opole.
Przedstawiciel PRF w radzie WiK Opole działa samodzielnie
Dlatego Adam Leszczyński, rzecznik opolskiego ratusza, w rozmowie z „Opolską” stwierdził, że „PFR broni mobbera”. O uzasadnienie sprzeciwu przedstawiciela funduszu w radzie nadzorczej WiK Opole wobec odwołania Ireneusza Jakiego w liście otwartym wystąpiły dwa z trzech związków zawodowych działających w spółce, zrzeszających ponad połowę wszystkich pracowników.
My również przesłaliśmy pytania do PFR w tej sprawie. Odpowiedzi są co najmniej zaskakujące.
Mając na uwadze sygnały od pracowników, którzy nie chcą dalej pracować pod kierownictwem Ireneusza Jakiego oraz raport po kontroli PIP, w którym stwierdzono, iż mógł on dopuszczać się mobbingowania pracowników, zapytaliśmy, dlaczego PFR nie zgadza się na jego odwołanie z funkcji prezesa.
W odpowiedzi biuro prasowe PFR – nie podpisał się pod nią nikt konkretny – wskazuje, że odwoływanie członków zarządu należy do kompetencji rady nadzorczej.
„Członkowie rady nadzorczej, obowiązani są do dochowania lojalności wobec spółki, a decyzje podejmują w sposób samodzielny, zgodnie z własną, niezależną opinią, kierując się przede wszystkim interesem spółki. Zważając na powyższe, niedopuszczalnym jest, aby PFR S.A. w jakikolwiek sposób wywierał wpływ na decyzje podejmowane przez członków rady nadzorczej WiK Opole sp. z o.o.” – czytamy w odpowiedzi.
W innej części odpowiedzi biuro prasowe PFR wskazuje, że choć fundusz powołuje swojego przedstawiciela do rady nadzorczej WiK, to nie ma wpływu na jego decyzje. „Osoba ta podejmuje decyzje samodzielnie, z poszanowaniem przepisów prawa” – podkreślono.
Zastanawiająca jest też rotacja przedstawicieli PFR w radzie nadzorczej. Na przestrzeni ostatnich sześciu miesięcy fundusz reprezentowały w niej cztery osoby. Do ostatniej zmiany doszło w niedzielę 6 listopada, w przededniu posiedzenia rady nadzorczej, na którym podjęto uchwałę o pozbawieniu Ireneusza Jakiego funkcji prezesa. W odpowiedzi na pytanie o tak częste zmiany, PFR stwierdził, że każdy członek rady nadzorczej może zrezygnować z pracy w tym gremium w dowolnej chwili, a fundusz nie ma wpływu na takie decyzje.
Różni reprezentanci PFR w radzie WiK Opole, cel ten sam
To wszystko jest zastanawiające o tyle, że pomimo częstych zmian przedstawicieli PFR w radzie WiK Opole, to wszyscy oni działali w tym samym kierunku – w obronie Ireneusza Jakiego. A także interesów Solidarnej Polski. Tym była bowiem próba ulokowania Mirosława Pietruchy, dyrektora Elektrowni Opole, w radzie nadzorczej WiK Opole sprzed miesiąca. Przypomnijmy, że doszło do tego podczas walnego zgromadzenia udziałowców, na którym nie było przedstawiciela Opola. Jako, że miasto ma większościowy pakiet udziałów, na spotkaniu nie było kworum.
Obecnych było tylko trzech z sześciu udziałowców spółki: PFR oraz gmin Prószków i Tarnów Opolski. Nie było przedstawicieli Komprachcic i Izbicka. Pomimo braku kworum, podjęto uchwałę w sprawie powołania Mirosława Pietruchy do rady. Sąd zabezpieczył ją jednak na wniosek zarządu WiK, przez co dyrektor Elektrowni Opole nie może brać udziału w posiedzeniach rady nadzorczej.
Zapytaliśmy PFR również o tę sytuację. I tu również pojawiła się zaskakująca odpowiedź. Odesłano nas bowiem do… zarządu WiK Opole, którego przedstawiciel był przewodniczącym owego walnego zgromadzenia udziałowców. „To jego rolą jest stwierdzanie ważności zgromadzenia oraz kworum niezbędnego do podjęcia wiążących uchwał” – stwierdzono.
PFR poinformował też, że uchwała rady nadzorczej o odwołaniu trzech osób za zarządu WiK Opole, w tym prezesa Ireneusza Jakiego, jest weryfikowana przez fundusz. W ratuszu spodziewają się, że wniosek do sądu o zabezpieczenie tej uchwały jest tylko kwestią czasu.
I tutaj trzeba pamiętać, że gdyby sąd się przychylił do tego wniosku, to Ireneusz Jaki znów mógłby wrócić do pracy w spółce. Wcześniej bowiem sąd zabezpieczył uchwałę, na mocy której rada nadzorcza na posiedzeniu z końca października zawiesiła go do końca listopada tego roku.