Ireneusz Jaki chce zwolnienia byłej wiceprezes WiK Opole
Prokuratura postawiła Agnieszce Maślak i Sebastianowi Paroniowi – byłym wiceprezesom WiK Opole – zarzut niegospodarności. Powodem była ugoda zawarta ze spółką Elektrix, która wygrała przetarg na dostawę energii, ale potem postanowiła zerwać umowę.
Agnieszka Maślak pozostała w spółce. Pracuje na terenie modernizowanej oczyszczalni ścieków, prowadząc nadzór nad inwestycją. Ireneusz Jaki stwierdził na czwartkowej (12 stycznia) konferencji prasowej, że działa już w kierunku jej zwolnienia. Argumentował, że osoba z takimi zarzutami nie powinna pracować w spółce.

Wątek ten pojawił się też podczas konferencji prasowej prezesa WiK Opole zorganizowanej w piątek 13 stycznia. Zwołał ją na pół godziny przed wznowieniem posiedzenia rady nadzorczej, która zajmuje się tematem jego odwołania bądź zawieszenia. Na tej konferencji prezes atakował już samą radę nadzorczą, a konkretnie przedstawicieli Opola w tym gremium.
– Rada nie zrobiła nic w momencie, gdy zarząd zatrudniał tę panią, pomimo ciążących na niej zarzutów – powiedział.
Paweł Kawecki: Próba zastraszenia całej załogi
Paweł Kawecki, członek zarządu WiK Opole, był obecny na piątkowej konferencji Ireneusza Jakiego. Doszło w tej kwestii do małego spięcia. Prezes WiK wskazywał, że to jest jego konferencja. Paweł Kawecki odpowiadał, że nie zamierza mu w niej przeszkadzać.
– Sama konferencja odbywała się na terenie spółki. Pan Ireneusz Jaki nie prowadził jej jako osoba prywatna, tylko członek zarządu spółki – mówił.

Paweł Kawecki odniósł się do deklaracji Ireneusza Jakiego, który zapowiedział dążenie do zwolnienia Agnieszki Maślak. – Jeżeli pracodawca publicznie mówi o zamiarze rozwiązania stosunku pracy, to dla mnie jest to zachowanie noszące znamiona mobbingu – komentuje.
– Pamiętajmy, że w naszym kraju obowiązuje domniemanie niewinności. Do czasu wyroku sądu nie można mówić o czyjejś winie. Mając to na uwadze, działania pana prezesa godzą w reputację spółki. I mogą zaowocować wymierną szkodą. Osoba, której zwolnienie tak szumnie zapowiedział, może mieć z tego tytułu roszczenia wobec spółki – argumentuje członek zarządu WiK Opole.
Paweł Kawecki dodaje, że działanie Ireneusza Jakiego nie było wymierzone tylko w Agnieszkę Maślak. – Te deklaracje można odebrać jako próbę zastraszenia całej załogi – uważa.

Dodajmy, że wewnętrzne przepisy WiK Opole są takie, iż o zatrudnieniu, zwalnianiu bądź zmianie warunków pracy żaden z członków zarządu nie może decydować jednoosobowo. Takie działania muszą zatwierdzać co najmniej dwaj członkowie zarządu.
Paweł Kawecki odnosi się też do skarg Ireneusza Jakiego, który przekonuje, że utrudnia mu się funkcjonowanie w spółce.
– Pan prezes wrócił do pracy ponad miesiąc temu. To dość czasu, aby zapoznać się z sytuacją w spółce. Nie ma też potrzeby angażować działu kontrolingu do generowania różnych dokumentów. Wszelkie dane są dostępne w wewnętrznym systemie. Trzeba tylko chcieć z niego skorzystać – stwierdza.
Ireneusz Jaki ma uwagi do protokołu Głównego Inspektoratu Pracy
Na konferencji prezes WiK Opole był pytany o kwestię protokołu po kontroli Głównego Inspektoratu Pracy. Ten wszczął ją jesienią po tym, gdy do spółki trafił raport opolskiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy. Wynikało z niego, że pracownicy najbardziej negatywnie oceniają współpracę z Ireneuszem Jakim.
Niedawno do spółki trafił protokół z kontroli GIP. Ireneusz Jaki powiedział, że ma zastrzeżenia do protokołu. Nie sprecyzował jednak jakie.
Paweł Kawecki też miał okazję zapoznać się z protokołem kontroli GIP. W rozmowie z „Opolską” wskazał, że jego autorzy nie kwestionują ustaleń PIP w Opolu. – Jest tylko uwaga co do braku staranności inspektorów w pewnych aspektach – mówił.
Przypomniał, że kontrolerzy PIP zebrali ponad 200 anonimowych ankiet i zebrali relacje około 40 osób. – Kontrolerzy GIP rozmawiali z kilkunastoma osobami. Zaś przekaz protokołu nie jest jednoznacznie wymierzony w byłych członków zarządu. Pod adresem prezesa Ireneusza Jakiego też były formułowane pewne zarzuty – komentował.
Były wiceprezes komentuje, choć nie pracuje w WiK Opole od półtora roku
Na konferencji prasowej Ireneusza Jakiego był też obecny Mateusz Filipowski. To były wiceprezes WiK Opole, pracował w spółce od końcówki 2014 roku do połowy 2021 roku. Wtedy w miejsce jego i Jolanty Pałosz do zarządu spółki weszli Agnieszka Maślak i Sebastian Paroń.

Po odwołaniu z zarządu WiK Opole Mateusz Filipowski i Jolanta Pałosz zawodową przystań znaleźli w Elektrowni Opole. To zakład znajdujący się w strefie wpływów Solidarnej Polski. Ale Mateusz Filipowski wkrótce pojawi się w nowej spółce – będzie członkiem zarządu Zakładów Azotowych Kędzierzyn.
Mateusz Filipowski nie pierwszy raz pojawił się na konferencji u boku Ireneusza Jakiego. Za każdym razem mówi mniej więcej to samo – że spółka do połowy 2021 roku notowała świetne wyniki, a po zmianach w zarządzie WiK Opole było tylko gorzej. Komentarze o złej sytuacji finansowej spółki wygłaszał, choć nie pracuje w niej od półtora roku. W piątek były wiceprezes WiK Opole przekonywał, że ma prawo wypowiadać się na temat spółki, bo pracował w niej blisko siedem lat.
Paweł Kawecki i Stanisław Janik, obecni członkowie zarządu, poddali tę argumentację pod wątpliwość.
– Pan Mateusz Filipowski mówił o tym, że teraz spółka nie wypłaca dywidendy. To wynika z umowy, jaką WiK Opole ma z Polskim Funduszem Rozwoju. Zapisano w niej, że dywidenda nie będzie wypłacana. Z jej pomocą spółka wykupuje udziały od PFR – wskazują.
Bez głosowania w sprawie przyszłości prezesa WiK Opole
To właśnie ze względu na przedstawiciela PFR w radzie nadzorczej ostatecznie w piątek nie było głosowania w sprawie odwołania bądź zawieszenia Ireneusza Jakiego w roli prezesa WiK Opole.
– Reprezentant funduszu poprosił o więcej czasu na zapoznanie się z dokumentami związanymi z sytuacją w spółce – mówi Anna Habzda, przewodnicząca rady.
– Dzisiejsze posiedzenie zakończono bez głosowania wspomnianych punktów. Nowe zaplanowane jest na 1 lutego. W jego programie znajdą się punkty dotyczące odwołania bądź zawieszenia pana Ireneusza Jakiego – zapowiada.